Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzekł dzisiaj, że w zawartych w Polsce umowach kredytu indeksowanego do waluty obcej nieuczciwe warunki umowy dotyczące różnic kursowych nie mogą być zastąpione przepisami ogólnymi polskiego prawa cywilnego. Zadaliśmy pytania Radosławowi Płonce, adwokatowi i ekspertowi w zakresie prawa gospodarczego przy Business Center Club.
1. Co – mówiąc w skrócie – oznacza dzisiejszy wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej?
Na pewno otwiera on tzw. frankowiczom drogą sądową. Co prawda była ona otwarta już wcześniej, ale wyrok TSUE na pewno ułatwi im dochodzenie swoich roszczeń – tego, żeby niekorzystne zapisy dotyczące przewalutowania nie wiązały klienta. To są bardzo prokonsumenckie zmiany, które polskie sądy muszą teraz uwzględnić, albo liczyć się z tym, że ich wyrok będzie uchylony bądź zmieniony.
Formalnie orzeczenie TSUE nie jest dla nich wiążące, natomiast jest to oczywiście pewna wykładnia, pewien kierunek, w którym sądy krajowe powinny pójść. I raczej tak będzie: nie sądzę, żeby nasze sądy pokusiły się o odmienną interpretację.
2. Co w takim razie powinni po wyroku TSUE zrobić frankowicze?
Żeby skorzystać z dobrodziejstwa tego wyroku, należy oczywiście założyć sprawę w polskim sądzie, przed polskim wymiarem sprawiedliwości o uznawanie konkretnych zapisów umownych za tzw. klauzule abuzywne, czyli niedozwolone klauzule umowne w relacjach z konsumentem. Klauzule abuzywne to takie, które kształtują prawa i obowiązki konsumenta w sposób niekorzystny, sprzeczny z dobrym obyczajem, zasadami współżycia społecznego.
Ale tutaj już trzeba konkretną umowę wziąć na warsztat i analizować te zapisy. Ale te zapisy były według pewnych schematów, jest kilka rodzajów umów na rynku i po prostu one się powielały u wszystkich. A mechanizmy są podobne. Prowadziło to do tego, że ryzyko kursowe było przerzucane na konsumentów i tutaj TSUE wydał wyraźnie sygnał, że tak nie powinno być: słabsza strona stosunku prawnego, jakim jest w świetle naszych przepisów konsument, nie może tego typu ryzyka ponosić w relacjach z bankiem.
Myślę, że po tym wyroku zwiększy się skala tych spraw. Wcześniej nie było jednej dyrektywy, w którym kierunku pójść – natomiast teraz, skoro mamy wykładnię TSUE, to niepewność co do przyszłego orzeczenia znacznie się zmniejszyła.
Nie dziwię się osobie, która wnosi pozew w sytuacji, w której ma do spłacenia dwa razy tyle co zaciągnęła – sam bym to tak naprawdę rekomendował. Sądzę, że w tych warunkach prawnych warto złożyć pozew. Ryzykuje się tak naprawdę wpis sądowy, koszty procesu – też niemałe, ale to jest kilka czy kilkanaście tysięcy wobec nieraz kilkuset tysięcy złotych. Więc jeśli weźmie się do tego fachowca, specjalizującego się w tego rodzaju sprawach, ryzyko przegranej jest na pewno dużo mniejsze niż jeszcze wczoraj.
4. Jak będą wyglądać teraz wyroki polskich sądów: unieważniane będą tylko konkretne zapisy czy też całe umowy?
Trend jest taki, że raczej będą unieważniane tylko te niedozwolone klauzule. Każda umowa będzie jednak musiała być indywidualnie oceniana. Jeśli więc po unieważnieniu zapisu umowę da się wciąż utrzymać i wykonać, to myślę, że sąd ten stosunek utrzyma. Jeśli nie – to wtedy rozwiązaniu ulegnie cała umowa.
Trzeba też pamiętać o tym, że do sądy wnosi się konkretne roszczenie. Każdy konsument będzie mógł sam zdecydować, czy interesuje go rozwiązanie umowy czy też właśnie wyjęcie z niej konkretnych zapisów – tutaj już będzie trzeba indywidualnie ważyć swój interes na etapie wnoszenia pozwu. Ale nie można wykluczyć żadnego scenariusza.