Jeśli dotknął cię syndrom wypalenia zawodowego, bez problemu pójdziesz na zwolnienie. Od 2022 roku wypisze je lekarz. Z jednej strony to szansa na zadbanie o własne zdrowie psychiczne, z drugiej dość szerokie pole do nadużyć.
Światowa Organizacja Zdrowia zaktualizowała Międzynarodową Statystyczną Klasyfikację Chorób, według której wypalenie zawodowe uznano za syndrom zawodowy związany z (aktualnie teoretycznie bardzo niskim) bezrobociem i zatrudnieniem. Od początku 2022 roku będzie można otrzymać na nie zwolnienie chorobowe.
Wypalenie to syndrom, który pojawia się u pracownika w wyniku ciągłego stresu, spowodowanego wykonywanymi na co dzień obowiązkami. Objawia się on zniechęceniem, problemami z zasypianiem, bólami głowy, wyczerpaniem. Najkrócej mówiąc jest to wynik stresu występującego na skutek przepracowania. Obejmuje więc zarówno psychikę, jak i sferę fizyczną.
Będą problemy
Zdaniem Mikołaja Zająca, prezesa Conperio, firmy konsultingowej zajmującej się m.in. problematyką absencji chorobowej, syndrom wypalenia zawodowego to bez wątpienia kolejna choroba cywilizacyjna, która dotyka współczesne społeczeństwa.
– Jej diagnozowanie będzie jednak trudne, a lekarze orzecznicy muszą liczyć się z tym, że choroba ta będzie stanowiła ogromne pole do nadużyć dla osób niezainteresowanych podejmowaniem czynności zawodowych, które pozostają maksymalnie długo na zwolnieniach chorobowych generujących tzw. absencję "zawodową" (inaczej "patologiczną") – mówi Zając.
Dodaje, że według danych Conperio pochodzących z 110 firm na terenie całej Polski, obecnie absencja "zawodowa" stanowi średnio 10 proc. absencji chorobowej (rozpiętość wskaźnika od 2 proc. do 15 proc. w zależności od przedsiębiorstwa). Zazwyczaj są to bardzo długie zwolnienia, następujące bezpośrednio po sobie, średni czas trwania pojedynczego druku ZLA to około 24 dni.