– Wysyłam tego tweeta za pośrednictwem satelity Starlink – brzmiał tweet nadesłany z kosmosu przez Elona Muska. Chwilę później jego 28,9 milionów followersów przeczytało komentarz miliardera do pierwszego postu: „Whoa, to działa!”. W ten sposób właściciel Tesli i SpaceX udowodnił sceptykom, że da się dostarczać internet z przestrzeni kosmicznej.
Internet w każdym zakątku Ziemi
Elon Musk pragnie dostarczyć internet do każdego zakątka Ziemi, nawet do tych najtrudniej dostępnych miejsc. Wymyślił, że najlepszym przewodnikiem globalnego internetu będzie miejsce, do którego – w przeciwieństwie do sieci telekomunikacyjnych - teoretycznie miałby dostęp każdy, czyli kosmos.
Z tego powodu ekscentryczny wizjoner z RPA postanowił wysłać na orbitę okołoziemską dziesiątki tysięcy satelitów, które będą pełnić rolę nadajników z szerokopasmowym internetem. Satelity okrążą calutki glob tak, by zapewnić internet wszędzie - nawet nad oceanami czy w górach.
Testy nowej sieci zaczęły się pod koniec maja. Właśnie wtedy w rakiecie Falcon w kosmos poleciały 62 satelity projektu Starlink (tak będzie nazywał się kosmiczny internet). Taka liczba wystarczyła, by wysłać w świat tweeta i utrzeć nosa niedowiarkom.
10 miliardów dolarów
Jak przekonuje przedsiębiorca, aby uruchomić usługę, wystarczy „zaledwie” 800 sztuk satelitów. Jednak docelowo konstrukcja będzie składała się z 42 tysięcy urządzeń. Szacowane koszty przedsięwzięcia to około 10 miliardów dolarów, a Elon Musk z zespołem dają sobie na zakończenie projektu dekadę.
Satelity Starlink będą znajdowały się na trzech wysokościach: 340 km, 550 km oraz 1150 km. Począwszy od listopada rakiety Falcon pełne nowych satelit będą wystrzeliwane co dwa tygodnie w przestrzeń kosmiczną, by konsekwentnie budować galaktyczną flotę.