
Twitter, jeden z najbardziej popularnych serwisów społecznościowych na świecie, rezygnuje z wyświetlania reklam politycznych. Zdaniem szefa amerykańskiej spółki Jacka Dorseya „zasięg polityczny powinien być zdobyty, a nie kupiony”. A w czasach coraz bardziej zaawansowanej sztucznej inteligencji wiarygodność takich treści bywa wątpliwa.
REKLAMA
Politycy ubóstwiają Twittera
Polscy politycy kochają Twittera. Choć niektórzy złośliwie twierdzą, że platforma to swoiste kółko wzajemnej politycznej adoracji, w którym włodarze przerzucają się swoimi życiowymi mądrościami, to właśnie to medium społecznościowe traktowane jest jako narzędzie do kontaktu z polskimi wyborcami. Tam też "pierze się" najgorsze "brudy" i przerzuca wyzwiskami, bo niby w internecie można to robić bezkarnie.
Polscy politycy kochają Twittera. Choć niektórzy złośliwie twierdzą, że platforma to swoiste kółko wzajemnej politycznej adoracji, w którym włodarze przerzucają się swoimi życiowymi mądrościami, to właśnie to medium społecznościowe traktowane jest jako narzędzie do kontaktu z polskimi wyborcami. Tam też "pierze się" najgorsze "brudy" i przerzuca wyzwiskami, bo niby w internecie można to robić bezkarnie.
Podobny scenariusz ma miejsce nie tylko w naszym kraju. Twitter to ulubiona platforma polityków do komunikacji z wyborcami na całym świecie. I choć najnowsza decyzja szefostwa medium społecznościowego raczej tego nie zmieni, to z pewnością niektórych dygnitarzy boleśnie zaboli. Chodzi o reklamy w świecie polityki, którym Twitter zdecydował się zamknąć drzwi.
Koniec politycznej, płatnej agitacji
Jak podaje szef Twittera, Jack Dorsey, polityczne reklamy w internecie są obecnie narażone na cały szereg zagrożeń. Dzisiejsza technologia jest na tyle zaawansowana, że potrafi optymalizować i dopasowywać przesyłane komunikaty do grup odbiorców, a nawet pojedynczego użytkownika. Poza tym „deef fake”, czyli fałszywe, podrobione treści, są tak wyrafinowane i tak bardzo przypominają prawdę, że łatwo o manipulację.
Jak podaje szef Twittera, Jack Dorsey, polityczne reklamy w internecie są obecnie narażone na cały szereg zagrożeń. Dzisiejsza technologia jest na tyle zaawansowana, że potrafi optymalizować i dopasowywać przesyłane komunikaty do grup odbiorców, a nawet pojedynczego użytkownika. Poza tym „deef fake”, czyli fałszywe, podrobione treści, są tak wyrafinowane i tak bardzo przypominają prawdę, że łatwo o manipulację.
– Mimo że kampanie reklamowe w internecie są niesamowicie potężne i bardzo efektywne dla reklamodawców, ta potęga niesie ze sobą znamienne ryzyka w przypadku kampanii politycznych, gdzie reklamy mogą być użyte, by wpływać na głosy wyborców, a w efekcie na życia milionów ludzi – wyjaśnił Dorsey na swoim Twitterze.
Z tego powodu firma zdecydowała o zakończeniu wszelkiej płatnej kampanii politycznej na Twitterze na całym świecie. – Wierzymy, że zasięg polityczny powinien być zdobyty, a nie kupiony – wyjaśnił szef platformy.
Zmiany wejdą w życie już 22 listopada, jednak już tydzień wcześniej, tj. 15 listopada użytkownicy Twittera będą mogli przeczytać nowy regulamin reklamowy. W ten sposób firma chce dać czas swoim partnerom biznesowym na dostosowanie się do nowej polityki portalu.
Facebook nie będzie blokował
Decyzja szefostwa Twittera stoi w kontrze z ostatnimi doniesieniami od Facebooka. Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, Mark Zuckerberg zapewnił niedawno, że jego firma nie zrezygnuje z płatnych agitacji politycznych, nawet tych niekoniecznie wiarygodnych.
Decyzja szefostwa Twittera stoi w kontrze z ostatnimi doniesieniami od Facebooka. Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, Mark Zuckerberg zapewnił niedawno, że jego firma nie zrezygnuje z płatnych agitacji politycznych, nawet tych niekoniecznie wiarygodnych.
– Uważam, że ludzie sami powinni decydować, co jest wiarygodne, w co chcą wierzyć i na kogo głosować. Nie sądzę, że firmy technologiczne lub jakiekolwiek inne powinny w to ingerować – powiedział w wywiadzie dla Fox News.
