Ma 45 cm, waży zaledwie 2,7 kg, a większość jego elementów została wydrukowana na drukarce 3D. Humanoidalny robot Melson jest dziełem grupy studentów z Warszawy – i całkiem niezłym sportowcem.
Samodzielność robota
Melson może i nie wygląda tak spektakularnie jak roboty Boston Dynamics, ale akurat temu nie ma się co dziwić: nie finansowały go Alphabet i SoftBank, a nieco skromniejsze fundusze przeznaczone na działalność kół studenckich na Politechnice Warszawskiej.
Prace nad Melsonem trwają już od dwóch lat, a zakres jego umiejętności regularnie się powiększa. Prawdę mówiąc, kiedy rozmawiałam o nim z Kornelią Łukojć, przedstawicielką Studenckiego Koła Robotyków, odniosłam wrażenie, że niebieski malec już teraz jest znacznie lepszym sportowcem ode mnie... Potrafi boksować (umiejętność ta potrzebna mu jest przy robocim sumo), robić pompki, wykonać pozycję wagi w jodze. A oprócz tego wykrywa stojących przed nim i po jego bokach przeciwników, omija przeszkody
A wszystko to oczywiście samodzielnie, bez pomocy twórców – bo autonomiczność jest wszak dla robota podstawowym warunkiem. Melson ma utrudnione zadanie: kształtem i sposobem poruszania musi bowiem naśladować człowieka.
– Wielkim utrudnieniem jest tutaj to, że humanoidalny robot ma tylko dwie nogi. W przypadku robotów jeżdżących sprawa jest prosta: wystarczy wziąć silnik i koło, uruchomić silnik, no i robot jedzie. Istnieją też tzw. roboty kroczące: mają one cztery czy sześć nóg, czyli całkiem dużo możliwości podparcia się. Tymczasem robot humanoidalny ma tylko dwie podpory, na których musi balansować tak, żeby nie przewrócić – opowiada moja rozmówczyni.
Walki robotów
Wiele ulepszeń i nowych funkcjonalności Melsona powstaje podczas przygotowań do różnego rodzaju konkursów robotycznych. Każdy podtyp robotów ma zresztą swoje własne zawody; wystarczy tutaj wspomnieć choćby popularne ostatnimi czasy łaziki marsjańskie (jedna z największych imprez dla nich przeznaczonych, European Rover Challenge, odbywa się zresztą w Polsce). Na początku listopada Melson trafił na swoje pierwsze międzynarodowe zawody robotyczne, które odbyły się w Rumunii.
Zastanawiacie się, co na takich zawodach robią roboty humanoidalne? Jak się okazuje – między innymi walczą. Jedna z dyscyplin to po prostu wspomniane już robocie sumo.
– Konkurencja polega na tym, że dwa roboty humanoidalne umieszczane są na dużym czarnym ringu – i nawzajem próbują się przewrócić – opowiada Kornelia Łukojć. – Taktyki są przeróżne, bardzo często stosowany jest wypad do przodu: robot przewraca się i robi ruch typu pompka - w ten sposób próbuje wytrącić z równowagi przeciwnika. U Melsona postawiliśmy na cios bokserski: robot robi lekki przysiad i wyprowadza ciosy swoimi rękami – wyjaśnia.
W innej dyscyplinie roboty otrzymują z kolei proste z pozoru zadania: mają wykonać "zwykłe" ludzkie czynności. – Na tej konkurencji bardzo nam zależało i to do niej intensywnie się przygotowywaliśmy. Do jednego z wyzwań musieliśmy stworzyć zupełnie nowe oprogramowanie, dzięki któremu Melson „nauczył się” wchodzić po schodach. Nowym doświadczeniem było dla nas także zadanie pokonania toru przeszkód – mówi Kornelia Łukojć.
Melson podkręci jak Beckham
Aktualnie studenci pracują nad kolejnymi ulepszeniami swojego robota. I to dość widowiskowymi: Melson może bowiem zostać gwiazdą... piłki nożnej.
– Marzymy, aby pojechać z Melsonem na zawody futbolowe dla robotów do USA. Przypominają one generalnie „ludzką” piłkę nożną, z tym, że w jednej drużynie startują tylko trzy roboty: bramkarz i dwóch zawodników – wyjaśnia Kornelia Łukojć.
Na drodze futbolowej kariery Melsona może jednak stanąć sporo trudności. – Przede wszystkim robot musi być w stanie wykryć piłkę oraz przewidzieć, gdzie ona poleci – tłumaczy moja rozmówczyni.
– Równocześnie jednak musi wiedzieć, gdzie na boisku się znajduje, gdzie są granice pola, gdzie jest bramka, a także musi być w stanie odróżnić przeciwnika od zawodników swojej drużyny. Do tego podczas gry roboty muszą też porozumiewać się między sobą, np. pokazując ręką „podaj do mnie”. Dlatego Melson musi być w stanie wykryć i prawidłowo interpretować podstawowe gesty – dodaje.