Ukraińcy zabierają nam pracę. Będą dostawać polskie emerytury! I jeszcze to, co zarobią to na Ukrainę wywożą. Aha, i mieszkania wynajmują, w Biedronkach, Lidlach i Żabkach pracują! Takimi tematami żyje ulica i internet. Niektórzy Polacy mają krótką pamięć i wiedzę ekonomiczną na poziomie rozwielitki.
Myślicie, że to brutalne określenie? Nie wydaje mi się, o wiele brutalniejsze rzeczy o Ukraińcach w Polsce można usłyszeć na ulicy, bazarze czy przeczytać w internetowych komentarzach. Prawda jest taka, że obywatelom Ukrainy, którzy przyjechali pracować do Polski powinniśmy dziękować. A niektórzy Polacy powinni nieco się douczyć i wyluzować z ksenofobią.
Ukraińcy zabierają nam pracę! Aha, akurat...
Stare powiedzenie mówi, że jeżeli boisz się, iż do twojego kraju przyjedzie imigrant i zabierze ci pracę, to znaczy, że pracujesz na kiepskim stanowisku, a twoje kompetencje są zerowe. Okej, może to lekka przesada. Ale prawda jest taka, że nasi sąsiedzi pracują w branżach, gdzie brakuje rąk do pracy. A dużo pracy jest w budownictwie, handlu, gastronomii, hotelarstwie... Przecież w Polsce brakuje nawet lekarzy!
Z pewnością są u nas miejsca, gdzie ludzie nie mogą znaleźć pracy, mimo chęci i kompetencji. Ale generalnie rzecz ujmując, bezrobocie w kraju jest tak niskie, że każdy znajdzie dla siebie pracę. Niekoniecznie za 5 tysięcy na rękę, ale znajdzie. Ukraińcy zaś ratują nasz rynek pracy przed załamaniem.
Co w tym czasie robią polscy pracownicy? To samo, co Ukraińcy, ale nie w Polsce, tylko w Niemczech, Francji, Holandii, Norwegii i kilku innych krajach. Zresztą kiedy Polacy w latach 80 czy 90 masowo wyjeżdżali do pracy za granicę (i robią to nadal), w kraju jakoś nie było słychać nadal głosów oburzenia na to, co robią.
Ba, wszyscy Polacy-cebulacy są zadowoleni, że mają w rodzinie albo wśród znajomych takiego obrotnego człowieka, który pracuje za granicą, dobrze sobie radzi. Dziwi ich tylko to, że ci Niemcy czy Anglicy marudzą, że Polacy zabierają im pracę. Przecież oni się tych zajęć nie chcieli podjąć, więc po co ta cała nagonka, nietolerancja i w ogóle o co chodzi? Czemu ten Niemiec się tak czepia?
Ukraińcy będą dostawać polskie emerytury!
Wedle tzw. Polaka oznacza to tragedię dla polskiego systemu emerytalnego. Zupełnie jakby Ukraińcy podstępem włamali się do kasy ZUS-u i zabrali pieniądze naszym babciom i dziadkom. Ale jednocześnie słyszałem już zachwyty nad tym, że po kilku latach pracy w Norwegii można spokojnie korzystać z zalet tamtejszego systemu emerytalnego. No bo przecież jak się pracuje w jakimś kraju i płaci składki, no to emerytura się należy. To znaczy - Polakom się przecież należy, może nie Ukraińcom, przecież robimy im łaskę, że pozwalamy im u siebie pracować...
Prawda jest taka, że za składki ZUS należy się ubezpieczenie zdrowotne, rentowe i emerytura. Sorry, taki mamy klimat. Jest jeszcze jedna sprawa - składki od ukraińskich pracowników de facto ratują nasz ZUS. I tylko dlatego, że jest ich ponadprzeciętnie, wręcz zaskakująco dużo, nie wzrosły jeszcze składki dla nas, prawdziwych Polaków. Wzrosną i tak, ale za to już możemy podziękować naszemu rządowi, a nie pracownikom ze wschodu.
Są wśród nas też tacy, którzy narzekają, że powstały w polskich miastach dzielnice, gdzie łatwiej porozumieć się po rosyjsku niż po polsku. Że w Biedronkach czy Żabkach pracownicy kiepsko mówią po polsku. Na ogół są to te same osoby, które dumne są z faktu, że w Wielkiej Brytanii siedzi prawie półtora miliona Polaków, a idąc do jakiegokolwiek pubu można powiedzieć “Dobry wieczór, poproszę piwo” i je dostać.
W ogóle dla wielu osób Ukraińcy są solą w oku. Zastanawiam się, czy to może nie jest projekcja własnych niedoskonałości. To w końcu ludzie, którym chciało się ruszyć tyłek i szukać lepszego jutra w sąsiednim kraju. Wykazali się odwagą, podjęli ryzyko, walczą o coś lepszego dla siebie i swoich rodzin.
Szczególnie dziwi mnie fakt, że na samą obecność Ukraińców narzekają ludzie, których bliscy sami układają sobie życie w Wielkiej Brytanii, Norwegii czy Belgii. We wsiach, gdzie połowa domów została zbudowana za dolary przysyłane przez rodziny z USA. W miejscowościach, gdzie warsztaty samochodowe specjalizują się w przekładaniu kierownicy z prawej na lewą stronę. Gdzie na każdej stacji benzynowej dostanie się przejściówkę do amerykańskiej butli gazowej, która zasila wielki, ściągnięty zza oceanu grill.
Trzeba mieć naprawdę krótką pamięć, żeby piętnować emigrację zarobkową. I to w kraju, który dzięki niej zdołał się w znacznej mierze rozwinąć. I który funkcjonuje całkiem nieźle, również dzięki zagranicznym inwestycjom. Bo jak polska firma wykupi zagranicznego konkurenta, to wszystko jest super. Ale jak nasze przedsiębiorstwo znajdzie sobie inwestora z zagranicy, to dziejowa niesprawiedliwość i zamach na polską narodową niezależność.