Jeden z naszych czytelników przysłał nam historię, która brzmi jak żart. Padł ofiarą oszustwa ubezpieczeniowego – oszust wyłudził z jego polisy pieniądze za stłuczkę, w której czytelnik nawet nie uczestniczył. Ubezpieczyciel tymczasem nie chce go słuchać. Tłumaczymy, jak wygląda ponury proceder wyłudzania odszkodowań w praktyce.
Zgłoszenie stłuczki to istne piekło. Mnóstwo papierologii do przedstawienia, formularzy do wypełnia. Ubezpieczyciele mówią, że wszystko po to, by szkoda została rozpatrzona należycie. Niestety zdarzają się uchybienia.
Mały rysa, wielka szkoda: Pan Mieczysław kontra ubezpieczyciel
Pan Mieczysław z Włocławka to wieloletni klient PZU. Zgłosił się do nas, bo – jak powiedział – został wrobiony w zdarzenie komunikacyjne, w tym przypadku w rysę na drzwiach, która rzekomo powstała na parkingu pod supermarketem. Sytuacja jakich wiele, nic specjalnego.
Dziwi reakcja ubezpieczyciela: wypłacił 560 zł odszkodowania za 10-milimetrową rysę oszustowi, tylko na podstawie notatki policyjnej, bez pytania rzekomego sprawcy o stanowisko, co więcej, mimo jego protestów.
Co wiemy w tej sprawie?
Myślisz sobie: to niemożliwe? Przecież jest jeszcze rzekomy sprawca i jego nienaruszone auto? Może zaprotestować. Przecież jest w stanie udowodnić, że go tam nie było! Może? Ale czy ubezpieczyciel będzie chciał go wysłuchać?
Znamy tylko opinie jednej ze stron – poszkodowanego. PZU mimo wysłania kilku e-mail nie odniosło się do sytuacji, zasłaniając się regulacjami i brakiem upoważnienia w wersji papierowej do udzielenia nam informacji w tej sprawie.
Dzień świstaka?
Pan Mieczysław, kiedy dowiedział się o tej sprawie, już po fakcie, kontaktował się z ubezpieczycielem. Niestety, jak nam powiedział – bezskutecznie.
– Jedyna korespondencja, jaka do mnie dotarła od PZU w sprawie szkody, to pismo nadane pocztą tradycyjną zwykłą z 18.03.2019 r., które otrzymałem w dniu 2 lipca
2019 r. I na to pismo odpowiedziałem, składając sprzeciw w dniu 3 lipca 2019 r.
zgodnie z zawartą w nim instrukcją. Na mój sprzeciw z dnia 3 lipca 2019 r. nie otrzymałem żadnej odpowiedzi – żali nam się pan Mieczysław.
Tajemnicza notatka
Z zewnątrz wygląda na to, że w momencie rozpatrywania sprawy firma ubezpieczeniowa uznała szkodę tylko na podstawie notatki policyjnej. Nie zweryfikowała tego, czy jej klient – rzekomy sprawca z notatki, który uciekł – w ogóle tam był.
Można pomyśleć: przeoczenie, błąd systemu, nawał pracy. Ale firma nie odpowiedziała na pisemny protest ubezpieczonego, w którym informował, że zdarzenie nie miało miejsca i że jest próbą wyłudzenia. Próbowaliśmy się w tej sprawie skontaktować z rzecznikiem firmy, który nie chciał komentować tej konkretnej sprawy:
Ubezpieczyciele nie radzą sobie z oszustami
Jak się okazuje, sprawa Pana Mieczysława nie jest odosobniona. Jak wynika z danych PIU, w 2017 r. próbowano wyłudzić odszkodowania komunikacyjne na kwotę aż 138 mln zł!
Aż 47 proc. wszystkich przestępstw ubezpieczeniowych dotyczyło polis komunikacyjnych. Liczby wprowadzają w osłupienie, a trzeba pamiętać, że nie uwzględniają historii Pana Mieczysław i wielu mu podobnych.
Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że oszustom udaje się otrzymać odszkodowanie za szkody, które nie miały miejsca? Marcin Tarczyński z Polskiej Izby Ubezpieczeniowej zapewnia, że takie sytuacje nie mogą mieć miejsca, bo choć ubezpieczyciele często muszą się opierać na notatka policyjnych, to prowadzą własne dochodzenia.
– Wypłaty odszkodowań z OC w wielu przypadkach odbywają się w ogóle bez udziału policji, co jest absolutnie naturalne i zgodne z prawem. Co więcej, ubezpieczyciel ma obowiązek sam badać okoliczności zdarzenia i na podstawie ustaleń wypłaca odszkodowanie. Ustalenia te opierają się o więcej czynników niż np. relacja tylko jednej strony zdarzenia – wyjaśnia ekspert z Polskiej Izby Ubezpieczeniowej.
Wyłudzanie odszkodowań – ponury proceder
Mechanizm jest bardzo prosty. Oszust dzwoni na policję. Zgłasza, że jego auto zostało zarysowane lub uderzone przez inne auto. Kiedy na miejscu pojawia się policja, rzekomy poszkodowany stwierdza, że sprawca zdarzenia uciekł. Policja sporządza notatkę. Na jej podstawie wyłudzacz zgłasza u ubezpieczyciela szkodę i próbuje otrzymać odszkodowanie. Czy mu się udaje? Niestety, czasami tak.
– Podstawą do wypłaty odszkodowania są ustalenia ubezpieczyciela. Korzystamy także z notatek policyjnych. Przede wszystkim musi być mandat i jawne ustalenie sprawcy przez policję. Jeśli w notatce policyjnej jest jasne wskazanie sprawcy, a do tego został opłacony lub przyjęty przez niego mandat, to jest to podstawa do wypłaty odszkodowania – wyjaśnia Katarzyna Ostrowska, rzecznik prasowy UNIQA SA.
A co, jeśli nie ma mandatu, a policja nie była na miejscu zdarzenia lub przyjechała, kiedy rzekomy sprawca zwiał?
– W takiej sytuacja sprawca nie jest znany. Szkoda jest, ale notatka policyjna jest tylko jednym z elementów branych pod uwagę podczas dochodzenia ustaleń prowadzonych przez ubezpieczyciela – mówi rzeczniczka UNIQU SA.
W takiej sytuacji ubezpieczyciel pyta rzekomego sprawcę o to, czy takie zdarzenie miało faktycznie miejsce.
Odszkodowanie dla taksówkarza za zniszczone drzwi
– Mogę to nawet przybliżyć na własnym przykładzie, choć dotyczy OC w życiu prywatnym. Miałam taką sytuację, że wysiadając z taksówki, otworzyłam drzwi i uderzył w nie rowerzysta. Kierowca zgłosił się do mojego ubezpieczyciela z regresem. A następnie mój ubezpieczyciele zgłosił się do mnie, by zapytać, jak wyglądała ta sytuacji w moich oczach. Dopiero na tej podstawie ustalił podstawę do wypłaty świadczenia odszkodowania – podaje przykład Katarzyna Ostrowska.
To jedyny scenariusz, jaki wydaje się w takiej sprawie możliwy. Dwóch uczestników, dwie opinie, trzeba wysłuchać dwóch stron i dopiero wtedy wydać decyzję. Czasem dzieje się jednak inaczej, a skutki są kuriozalne...
Po publikacji PZU nadesłało następujące oświadczenie rzecznika: W związku z publikacją portalu InnPoland informuję: Wbrew twierdzeniom autorki tekstu, Pani Izabeli Wojtaś, PZU nie „zasłania się regulacjami”, tylko stosuje się do nich, dochowując tajemnicy ubezpieczeniowej. Żadne towarzystwo ubezpieczeniowe nie może bez pisemnej zgody klienta ujawniać nikomu informacji na temat polisy.
PZU, podejmując decyzję o uznaniu szkody, nigdy nie opiera się wyłącznie na oświadczeniu jednej strony, na przykład domniemanego poszkodowanego. Pozyskujemy informacje także z innych źródeł: od samego sprawcy, policji bądź świadków. Zgodnie ze swoim obowiązkiem informujemy również sprawcę o likwidacji szkody z jego polisy. PZU prowadzi sprawy o odszkodowania zgodnie z ustawowymi wymogami i wewnętrznymi procedurami.