
Pan Mieczysław z Włocławka to wieloletni klient PZU. Zgłosił się do nas, bo – jak powiedział – został wrobiony w zdarzenie komunikacyjne, w tym przypadku w rysę na drzwiach, która rzekomo powstała na parkingu pod supermarketem. Sytuacja jakich wiele, nic specjalnego.
Myślisz sobie: to niemożliwe? Przecież jest jeszcze rzekomy sprawca i jego nienaruszone auto? Może zaprotestować. Przecież jest w stanie udowodnić, że go tam nie było! Może? Ale czy ubezpieczyciel będzie chciał go wysłuchać?
Pan Mieczysław, kiedy dowiedział się o tej sprawie, już po fakcie, kontaktował się z ubezpieczycielem. Niestety, jak nam powiedział – bezskutecznie.
2019 r. I na to pismo odpowiedziałem, składając sprzeciw w dniu 3 lipca 2019 r.
zgodnie z zawartą w nim instrukcją. Na mój sprzeciw z dnia 3 lipca 2019 r. nie otrzymałem żadnej odpowiedzi – żali nam się pan Mieczysław.
Z zewnątrz wygląda na to, że w momencie rozpatrywania sprawy firma ubezpieczeniowa uznała szkodę tylko na podstawie notatki policyjnej. Nie zweryfikowała tego, czy jej klient – rzekomy sprawca z notatki, który uciekł – w ogóle tam był.
PZU, podejmując decyzję o uznaniu szkody, nigdy nie opiera się wyłącznie na oświadczeniu jednej strony, na przykład domniemanego poszkodowanego. Pozyskujemy informacje także z innych źródeł: od samego sprawcy, policji bądź świadków. Zgodnie ze swoim obowiązkiem informujemy również sprawcę o likwidacji szkody z jego polisy. PZU prowadzi sprawy o odszkodowania zgodnie z ustawowymi wymogami i wewnętrznymi procedurami.
Ubezpieczyciele nie radzą sobie z oszustami
Jak się okazuje, sprawa Pana Mieczysława nie jest odosobniona. Jak wynika z danych PIU, w 2017 r. próbowano wyłudzić odszkodowania komunikacyjne na kwotę aż 138 mln zł!
Mechanizm jest bardzo prosty. Oszust dzwoni na policję. Zgłasza, że jego auto zostało zarysowane lub uderzone przez inne auto. Kiedy na miejscu pojawia się policja, rzekomy poszkodowany stwierdza, że sprawca zdarzenia uciekł. Policja sporządza notatkę. Na jej podstawie wyłudzacz zgłasza u ubezpieczyciela szkodę i próbuje otrzymać odszkodowanie. Czy mu się udaje? Niestety, czasami tak.
– Mogę to nawet przybliżyć na własnym przykładzie, choć dotyczy OC w życiu prywatnym. Miałam taką sytuację, że wysiadając z taksówki, otworzyłam drzwi i uderzył w nie rowerzysta. Kierowca zgłosił się do mojego ubezpieczyciela z regresem. A następnie mój ubezpieczyciele zgłosił się do mnie, by zapytać, jak wyglądała ta sytuacji w moich oczach. Dopiero na tej podstawie ustalił podstawę do wypłaty świadczenia odszkodowania – podaje przykład Katarzyna Ostrowska.
W związku z publikacją portalu InnPoland informuję: Wbrew twierdzeniom autorki tekstu, Pani Izabeli Wojtaś, PZU nie „zasłania się regulacjami”, tylko stosuje się do nich, dochowując tajemnicy ubezpieczeniowej. Żadne towarzystwo ubezpieczeniowe nie może bez pisemnej zgody klienta ujawniać nikomu informacji na temat polisy.