Ledwo rozpoczął się wielki projekt Elona Muska, w ramach którego miliarder chce dostarczyć internet w każdy zakątek Ziemi, a już budzi gigantyczne kontrowersje. Astronomowie ostrzegają, że tysiące satelitów Starlink mogą skutecznie uniemożliwić obserwacje kosmosu z powierzchni Ziemi.
– Wow, jestem zaszokowana! Ogromna liczba satelitów Starlink przeleciała dzisiaj nad (obserwatorium astronomicznym) Cerro Tololo – napisała w poniedziałek na Twitterze astronomka Clarae Martínez-Vázquez. Na co dzień pracuje ona przy projekcie DECam, poszukującym śladów ciemnej energii.
Tego dnia zaliczyła ona jednak nieprzewidzianą przerwę w pracy: przez ponad pięć minut obraz nieba przysłaniała położonym w Chile teleskopom kolumna satelitów wysłanych w kosmos przez Elona Muska.
Internet w każdym zakątku Ziemi
Za siecią satelitów Starlink kryje się szczytna koncepcja: Elon Musk chce dostarczyć darmowy internet w każde miejsce na Ziemi. W tym celu należąca do Muska SpaceX planuje umieścić na orbicie okołoziemskiej tysiące niewielkich satelitów, które będą pełnić rolę nadajników z szerokopasmowym internetem.
I wszystko byłoby cudownie, gdyby nie mały problem: w tym momencie wokół Ziemi krąży jedynie 2,5 tys. czynnych satelitów i drugie tyle niedziałających. Po zrealizowaniu planów Muska poziom zaśmiecenia nieba wzrośnie więc znacząco. A do tego ekscentryczny miliarder z USA nie jest jedynym bogaczem z wizją dostarczenia internetu w najdalsze zakątki planety: własne sieci satelitów mają w planach również Richard Branson i Jeff Bezos.
Starlink przeszkadza wyjątkowo
– To jest potencjalnie duży problem – ocenia w rozmowie z INNPoland.pl dr Maciej Koprowski z Instytutu Astronomii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika.
Jak tłumaczy, największym problemem dla naukowców jest to, że spód każdego satelity Starlink pokrywa materiał bardzo mocno odbijający promienie słoneczne. Efekt ten pojawia się więc kiedy Słońce świeci na satelitę z dołu. – Inne satelity również odbijają promienie słoneczne, ale Starlink z jakiegoś powodu robi to o wiele mocniej – stwierdza.
Tymczasem już niedługo takich satelitów będą na naszym niebie tysiące: SpaceX jest w trakcie wynoszenia na orbitę 12 tys. urządzeń, a w planach na przyszłość ma ich nawet 30 tys.
– Jeżeli wszystkie te satelity będą tak ładnie odbijać światło, to będą widoczne na wszystkich obrazkach – tłumaczy dr Koprowski. – A to będzie wielki problem przy obserwacjach obiektów, które nie są tak jasne jak Księżyc czy Mars. Jeżeli będziemy obserwowali np. odległą galaktykę czy pojedyncze gwiazdy na obrzeżach Drogi Mlecznej, to jeśli w pobliżu przeleci nam kilkanaście satelitów Starlink, wszystkie obserwacje na nic – wyjaśnia.
Jedynym wyjściem z tej sytuacji byłoby powleczenie satelitów Starlink nieodbijalnym materiałem – jednak dr Koprowski zwraca uwagę, że zastosowanie tego konkretnego materiału przez SpaceX miało zapewne jakiś cel. – Podejrzewam, że to będzie problem na lata i nie wiem, czy znajdziemy jakieś rozwiązanie – stwierdza.
Kosmos obserwujemy z Ziemi
Ale może w takim razie po prostu trzeba przenieść wszystkie nasze obserwacje w przestrzeń kosmiczną? Problem polega na tym, że jest to po prostu niewykonalne. – Najlepszy na świecie teleskop prowadzący obserwacje w falach milimetrowych złożony jest np. z 66 pojedynczych anten, które są ze sobą skoordynowane – mówi dr Koprowski.
– Tych anten nie można wynieść w kosmos. Po pierwsze, kosztowałoby to miliardy, których nikt nie ma. Po drugie natomiast, tych anten nie można w kosmosie skoordynować, bo nie ma tam stacjonarnego punktu odniesienia – tłumaczy.
Jak dodaje, pomiędzy teleskopami kosmicznymi i ziemskimi jest duża różnica. – W kosmosie można umieścić np. teleskop Hubble'a, który ma soczewkę średnicy 2,4 metra. Tymczasem największy teleskop milimetrowy na świecie ma ponad 30 metrów średnicy. Nie dysponujemy rakietami, które mogłyby to wynieść w kosmos.
– W kosmosie możemy więc umieszczać niewielkie teleskopy, ale większość obserwacji astronomicznych jest i zawsze będzie prowadzona z Ziemi – podsumowuje dr Koprowski.