Straty spowodowane niszczycielskim sezonem pożarów w Australii szacuje się już na ponad 2 mld zł, a to nie koniec. To jednak nie jest pierwsza taka katastrofa w tym kraju.
Rekordowe niskie opady przyczyniły się do katastrofy na skalę kontynentu. Pożar stawił już ponad 5 mln hektarów ziemia i ponad 1 000 domów. Zginęło już 20 osób i tysiące zwierząt.
Pożary trawią gospodarkę
Australijskie pożary trawią jednak nie tylko faunę i florę, lecz także gospodarkę. Jak czytamy w „The Sydney Morning Herald”, koszty niszczycielskiego sezonu pożarów przekroczyły już na pewno 2 mln dol. I wciąż rosną.
Terry Rawnsley z SGS Economics and Planning szacuje, że bezpośrednie koszty dla regionów dotkniętych pożarem z tytułu utraconych dochodów z turystyki, rolnictwa i handlu detalicznego wynoszą już od 1,1 mld dol do 1,9 mld dol w tym roku budżetowym.
Ekonomiści podają, że Bank Rezerw Australii (RBA) chce w przyszłym miesiącu obniżyć stopy procentowe. Obawia się bowiem, że pożary skłonią i tak już ostrożnych konsumentów do wydawania jeszcze mniej.
Nie jest pierwszy taki kryzys w Australii
Australijczycy mogą mieć deja vu: nieokiełznane pożary trawią ten kraj co jakiś czas. Jak czytamy na blogu Whereisjulia, podczas Czarnej Soboty, czyli pożarów z lutego 2009 roku, zginęły 173 osoby, spłonęło ponad dwa tysiące domów i ponad milion hektarów ziemi.
W Środę Popielcową (tak mówi się o pożarach, które trawiły Australię w lutym 1983 r.) życie straciło 75 osób. Pożar strawił również prawie dwa tysiące domów. W styczniu 1939 r., w Czarny piątek, zginęło 7 osób i spłonęło 650 domostw.
W zeszłym roku katastroficzne w skutkach pożary trawiły też dwa inne kraje. Pod koniec sierpnia świat obiegła informacja o straszliwych pożarach w Amazonii. Tu, podobnie jak w Australii, pożary zdarzały się już wcześniej, w tym roku jednak ich liczba wzrosła o 83 proc. rok do roku. W lipcu pisaliśmy zaś o Grekach.