Z pozoru brzmi to fantastycznie: w Polsce właśnie pojawiła się aplikacja "Premie za ankiety Google", w ramach której technologiczny gigant płaci użytkownikom za wypełnienie ankiet, nawet do 4 zł za jedną. Rzeczywistość nie przedstawia się jednak tak różowo.
Wizja zarobionych w aplikacji grubych milionów, za które będziemy mogli kupować w Google Play inne aplikacje oraz książki, filmy i muzykę, ma bardzo małe pokrycie w rzeczywistości. Tak przynajmniej wynika z testu nowej usługi, który przeprowadziliśmy w redakcji INNPoland.pl.
Rejestracja i pierwsza ankieta
Pierwszy kontakt z nową usługą Google nie przerażał. Wyszukałam ją w sklepie Google Play, ściągnęłam i uruchomiłam. Po zaznaczeniu, z którego konta Google chcę używać aplikacji i uzupełnieniu kilku dodatkowych informacji, moim oczom w końcu ukazało się menu – do tego z informacją o czekającej na mnie ankiecie.
Niestety, entuzjazm znacznie osłabł, kiedy okazało się, że jest to tylko samouczek, za którego wypełnienie nie zarobię ani grosza.
Składał się on z kilku bardzo losowo brzmiących pytań, które jednak posłusznie wypełniłam, postraszona na wstępie tym, że jeśli nie będę prawdomówna, to nie otrzymam kolejnych ankiet.
I co dalej?
Niestety, widać moje odpowiedzi nie były wystarczająco prawdomówne, gdyż od tego czasu minęło już kilka godzin, a "prawdziwej" ankiety dalej nie ma.
W pewnym momencie spróbowałam przechytrzyć system i sprawdzić, czy ankieta pojawi się na moim koncie jeśli wyślę do znajomych link reklamujący aplikację. Co ciekawe, Messenger stanowczo odmówił udostępnienia linku wszystkim członkom redakcji, którym spróbowałam przekazać informację o nowej, fantastycznej metodzie zarabiania pieniędzy.
Dane dla Google
Rzecz jasna, Google w żaden sposób mnie nie oszukało: w dziale "Pomoc" bardzo wyraźnie zaznacza, że nie zawsze dysponuje ankietami do wysłania, a jeśli już są, to rozsyła się je losowo.
Warto jednak zwrócić uwagę na to, że w tym momencie Google otrzymało już więcej niż ja: za dokładnie 0 zł podałam mu kod pocztowy miejsca mojego zamieszkania, informacje o moim wieku, płci oraz językach, którymi się posługuję. I nie jest to wcale tak mało, gdyż dane te zostały powiązane z moim kontem Google, wzbogacając mój profil z marketingowego punktu widzenia.
Być może nawet otrzymam w końcu jakieś ankiety do wypełnienia – nie zakładam jednak, że znajdę się w gronie szczęśliwych odbiorców jednego z kwestionariuszy za 4 zł. Podejrzewam raczej, że zaproponowane mi zostanie przekazanie nowych informacji marketingowych do powiązania z moim kontem za okazyjną cenę 25 groszy. Już ode mnie samej będzie zależało, czy naprawdę tylko na tyle wycenię moje dane.