Posiadanie biletu na samolot nie jest równoznaczne z tym, że doleci się na miejsce. Z pokładu zawsze można bowiem wylecieć jeszcze przed startem. Czasami winę za to ponoszą sami pasażerowie, czasami odpowiadają za to linie lotnicze. Ubiór, zapach, złe samopoczucie, mandat czy śpiew mogą zaważyć na tym, czy polecisz.
Wszyscy, którzy zdecydują się na lot samolotem, muszą być czujni i uważni. Zarówno w podniebnej maszynie, jak i na lotnisku trzeba przestrzegać wielu zasad. Nawet tych z pozoru kuriozalnych. Załoga zawsze na bieżąco informuje o rzeczach, które są surowo zabronione. Za niedostosowanie się do nich można opuścić pokład jeszcze przed startem i dostać nie mały rachunek.
Nazwa Wi-Fi
W ostatnich dniach świat obiegła informacja o dwóch pasażerach wyrzuconych z samolotu przez połączenie Wi-Fi. 31-letni mężczyzna i jego przyjaciółka mieli lecieć liniami Delta z Detroit w USA do Montrealu.
Na pokładzie zostali poproszeni o wyłączenie urządzeń elektronicznych oraz uruchomienie trybu samolotowego – zwyczajna procedura towarzysząca wszystkim lotom. Nie dostosowali się do tego. Co więcej, na telefonach ustawili dla żartu bezprzewodową sieć Wi-Fi o nazwie „remote detonator”, czyli „zdalny detonator”.
– Na początku myślałem, że w samolocie jest ktoś naprawdę niebezpieczny, ponieważ pilot powiedział tylko, że chodzi o osoby znajdujące się z tyłu samolotu – mówił jeden z podróżnych w rozmowie z „Daily Mail”.
Załoga nie mogła nie zareagować na taki fakt – ogłosiła atak bombowy. Wezwała FBI i odpowiednie służby ratunkowe. Sprawcy zamieszania zostali wyprowadzeni w eskorcie, ewakuowano też pasażerów, a samolot miał 5-godzinne opóźnienie. Teraz parze zostaną postawione zarzuty. Na pewno dostaną ogromny rachunek – zapłacą za koszty akcji i opóźniony lot.
Śpiewanie
W 2013 r. media obiegła informacja o pasażerce lecącej z Los Angeles do Nowego Yorku, przez którą samolot musiał awaryjnie lądować. Powód? Mimo usilnych próśb załogi i pasażerów o uciszenie się, śpiewała „I will Always Love You”.
Nieopłacony mandat
Dwa lata temu głośno zaś było o pewnej polskiej turystce, której odmówiono wejścia na pokład samolotu na Lotnisku Chopina w Warszawie. Zamiast polecieć do Singapuru, trafiła do aresztu, bo uwaga: nie uregulowała płatności za mandat. Z powodu 100 zł długu przepadł jej lot wart ponad 2 tys. zł.
Wymioty
W 2018 r. linie Aeromexico wyprosiły zaś pasażera z powodu złego samopoczucia. Mężczyzna jeszcze przed startem lotu z Meksyku do Amsterdamu zwymiotował. Zaniepokoiło to obsługę, która po krótkim wywiadzie z pasażerem, wyprosiła go z samolotu.
Co więcej, o całej sytuacji powiadomiła specjalne służby, które jeszcze przez kilka godzin dokładnie przeczesywały podkład samolotu. Jak mniemam, podejrzewali tego mężczyznę o przemyt narkotyków, ale całą sprawę tłumaczono tylko „względami bezpieczeństwa”.
Nieodpowiedni strój
Głośno było też o mężczyźnie w krótkich spodenkach, który leciał liniami Saudi Airlines – musiał zmienić strój, zanim wpuszczono go na pokład. I choć może się wydawać, że takie rzeczy możliwe są tylko w konserwatywnej Arabii, to jak się okazuje, wiele linii lotniczych ma bardzo rygorystyczne zasady co do ubioru, m.in. United, Delta czy Wizz Air.
Przekonał się o tym student z USA, którego nie chciano wpuścić na pokład z tego samego powodu. Miał na sobie spodnie baggy, te z opuszczanym krokiem, przez co widoczna była bielizna. Przewoźnik uznał, że to nieodpowiedni strój.
Nieodpowiedni zapach
Z kolei w 2014 roku nie wpuszczono na pokład samolotu lecącego z Dallas do Paryża linii American Airlines 27-letniego Francuza algierskiego pochodzenia. Stewardessa uznała, że nie może lecieć, bo śmierdzi.
Pewnie znaleźliby się tacy, którzy uznaliby to za coś wspaniałego – w końcu kto nie jechał komunikacją miejską z żulem. Od razu jednak dodam, że pasażer nie było ani pijany, ani się nie awanturował. Podobno po całym wydarzeniu wniósł sprawę o dyskryminację.
Bycie znanym aktorem grającym na smartfonie
Jeśli myślicie, że takie sytuacje spotykają tylko zwykłych śmiertelników, to jesteście w błędzie. Linie lotnicze trzymają się swoich zasad zawsze. Swego czasu pokład samolotu musiał opuścić nawet znany amerykański aktor – Alec Baldwin. Wszystko dlatego, że nie wyłączył sprzętu elektronicznego na pokładzie, bo właśnie grał w „Words with friends”.
Overbooking
Jak widzicie powody wyrzucenia, a niekiedy nawet nie wpuszczenia na pokład samolotu mogą być naprawdę różne. I choć niektóre z powyższych mogą się nam wydawać kuriozalne, to chyba zgodnie przyznamy, że leżały po stronie pasażerów.
Zdarza się jednak też tak, że winę ponosi w całości linia lotnicza. Karygodną, ale niestety dość powszechną praktyką jest overbooking, czyli sprzedawanie przez przewoźników więcej biletów niż jest miejsc. Zakładają oni bowiem, że ktoś z kupujących nie pojawia się na lotnisku. W efekcie, kiedy wbrew przewidywaniom zjawiają się wszyscy, wyprasza się po prostu przypadkowego pasażera.
Kilka lat temu pisaliśmy o pasażerze linii United Airlines, którego siłą wyrzucono z samolotu właśnie z tego powodu – zabrakło dla niego miejsca. Przykra sytuacja, ale niestety, jak najbardziej możliwa. Dlatego zawsze kupując bilet na samolot, trzeba mieć świadomość, że nie jest to gwarancją lotu.