Podwyżkę cen dla swoich klientów ogłosił kolejny dostawca energii elektrycznej, tym razem prywatny. Równocześnie poznaliśmy szczegóły ustawy o rekompensatach dla gospodarstw domowych, którą od kilku miesięcy obiecuje rząd.
Jak możemy dowiedzieć się ze środowej "Rzeczpospolitej", spółka Innogy Polska rozsyła do swoich klientów listy informujące o nadchodzących podwyżkach. Łącznie rachunki osób kupujących energię w tego dostawcy mają wzrosnąć o ok. 12 proc.
Innogy jest prywatnym operatorem, przez co nie musi zatwierdzać swoich cen w Urzędzie Regulacji Energetyki. Pod koniec roku URE zatwierdził nowe, wyższe taryfy dla spółek energetycznych kontrolowanych przez Skarb Państwa: PGE, Tauronu, Enei i Energi.
Rekompensaty nie dla wszystkich
Równocześnie dziennik podaje szczegóły przepisów, które mają zapewnić odbiorcom energii rekompensaty za zwiększone wydatki na prąd. Aby otrzymać rekompensatę, będziemy musieli złożyć u dostawcy wniosek, sama rekompensata ma być odliczona od pierwszego rachunku wystawionego po 15 marca 2021 r.
Według szacunków resortu, wysokość rekompensat wyniesie od ok. 35 zł do ponad 300 zł.
Uwaga jednak: prawo do rekompensat nie obejmie wszystkich. Starać się o nie będą mogły tylko osoby, których dochody w 2019 r. mieściły się w pierwszym progu podatkowym (maksymalnie 85,5 tys. zł).
Prąd jest drogi, więc go importujemy
Choć Polska już od czterech lat stale pobiera prąd zza granicy, to jednak jeszcze nigdy nie importowaliśmy tyle energii elektrycznej netto co przez ostatnie 12 miesięcy. Z danych Polskich Sieci Elektroenergetycznych (PSE), które analizował portal, wynika, że od stycznia do grudnia 2019 r. do naszego kraju wpłynęło 17,3 TWh energii, a do sąsiadów wypłynęło 6,7 TWh.
Choć przeznaczono na to ponad 2 miliardy złotych, to na imporcie skorzystali odbiorcy i sprzedawcy.
Dzięki sprowadzanemu z zagranicy prądowi mieli bowiem niższe ceny. Wszystko dlatego, że importowana energia była tańsza nawet o ok. 20 zł/MWh niż produkcja takiej energii przez stare krajowe elektrownie węglowe.
Polacy nie chcą płacić za węgiel
Bardzo interesujące wyniki przyniosła natomiast ostatnio ankieta przeprowadzona dla "Dziennika Gazety Prawnej" i radia RMF FM. Okazało się bowiem, że zmiany klimatyczne zaczęły mocno zmieniać mentalność Polaków.
Aż 63,9 proc. biorących udział w sondażu Polaków jest za rezygnacją z energetyki opartej na węglu, z kolei 59,3 proc. zgodziłoby się na podwyżkę kosztów energii, gdyby miało to powstrzymać zmiany klimatyczne.
Pokonanie odcinka 100 km autem elektrycznym już teraz może kosztować nawet 50 zł, a niebawem ma być jeszcze drożej. 70 i więcej złotych to koszt blisko dwukrotnie większy niż w przypadku niewielkiego auta napędzanego nowoczesnym silnikiem diesla.