US Space Force, czyli Amerykańskie Siły Kosmiczne, zdecydowanie nie próżnują. Lada dzień zamierzają uruchomić wielki system monitorowania orbity, opisywany jako "kosmiczne ogrodzenie".
Amerykańskie Siły Kosmiczne, czyli powołana przez Donalda Trump szósta formacja sił zbrojnych USA, dotychczas znana była przede wszystkim z niedawnej wpadki przy okazji ogłoszenia swojego oficjalnego logo. Jak szybko zauważyli internauci, znak jest łudząco podobny do logo dowództwa Gwiezdnej Floty z seriali i filmów z serii "Star Trek".
Kosmiczne ogrodzenie
Według prezydenta USA, nowa formacja ma ochraniać amerykańskie satelity i inne zasoby kosmiczne – i właśnie tym będzie się zajmować jej nadchodząca misja. Jak informuje serwis Popular Mechanics, US Space Force jest gotowa do uruchomienia "kosmicznego ogrodzenia": systemu satelitów radarowych, którego zadaniem będzie monitorowanie przestrzeni kosmicznej.
System będzie oczywiście śledzić satelity należące do wrogich krajów, jednak prawdopodobnie jego głównym zajęciem będzie pilnowanie, żeby krążące po orbicie kosmiczne śmieci nie spowodowały przypadkiem kolizji, która mogłaby zagrozić np. Międzynarodowej Stacji Kosmicznej czy najcenniejszym satelitom USA.
Wcześniejsza wersja kosmicznego ogrodzenia została zamknięta w 2013 r. z powodu cięć budżetowych.
Kosmiczne śmieci i sprzątanie orbity
Historia kosmicznych śmieci zaczęła się w październiku 1957 roku. Wtedy ZSRR wystrzelił w przestrzeń kosmiczną pierwszego Sputnika. Od tego czasu minęło ponad 60 lat, a na orbicie zgromadziły się tony śmieci, m.in. stare części rakiet, prawie 3,5 tys. nieistniejących satelitów i ok. 750 tys. mniejszych fragmentów. Krążą one po orbicie z prędkością nawet 20 tys. km/h.
Śmieci poruszają się w sposób nieskoordynowany. Zagrażają więc m.in. Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, satelitom telekomunikacyjnym i obserwacyjnym oraz załogowym statkom kosmicznym.
W 2025 r. rozpocznie się misja ClearSpace-1. Sprzątnięcie jednego śmiecia z orbity pochłonie aż 120 mln euro z budżetu Europejskiej Agencji Kosmicznej. Będzie to początek szeroko zakrojonej akcji oczyszczania orbity.
ESA ma nadzieję, że misja ta zapoczątkuje szeroko zakrojoną akcję oczyszczania orbity. Jan Wörner, dyrektor generalny Agencji zaznaczył jednak, że problem kosmicznych śmieci mogą uregulować tylko przepisy. By zatrzymać ten proces, trzeba wprowadzić prawo, które będzie zmuszało tych, którzy wystrzelą satelitę, do jego usunięcia po zakończeniu misji.