W każdym z dużych miast padł absolutny rekord cen mieszkań. Hedonizm schowaliśmy do kieszeni, kupujemy na potęgę to, co jest, już mniejsza że z PRL-owskich bloków w gorszym standardzie.
12 lat temu mieliśmy bańkę. I uwaga - ceny mieszkań już są droższe niż wtedy, a eksperci żadnych baniek obecnie nie widzą. I tylko w ciągu roku podrożały o niemal 13 proc. Wzrost cen - zamiast hamować - przyspiesza.
Analitycy HRE Investments przyjrzeli się sprzedaży mieszkaniowej, posiłkując się danymi NBP za ostatni kwartał 2019 r. Mówimy o indeksie hedonistycznym, który uwzględnia nie tylko cenę, ale i jakość sprzedawanych lokali. I krótko mówiąc, hedonizm schowaliśmy do kieszeni. Nie dość, że rekordowo drogie, to teraz o niższym standardzie - mieszkania schodzą na pniu.
Analitycy dodają, że dane jeszcze z jesieni ubiegłego roku sugerowały wzrost cen używanych mieszkań o niespełna 12 proc., a jeszcze pod koniec 2018 r. - o 10 proc. – Polacy częściej kupują lokale o coraz niższym standardzie. To dlatego obserwujemy w ostatnich miesiącach dane o coraz wolniej rosnącej przeciętnej kwocie kredytu, o którą ubiegają się Polacy. To dlatego też w dużych miastach, jak ciepłe bułeczki, sprzedają się mieszkania w PRL-owskich blokach - piszą eksperci.
Mało tego, każde wojewódzkie miasto zanotowało historyczny rekord ceny mieszkań w budownictwie PRLowskim. Największe miasta są już tak napompowane, że procentowo najsilniejsze wzrosty dotknęły Bydgoszcz, Wrocław i Zieloną Górę.
Bańka? Skądże!
– Należy podkreślić, że to, iż już we wszystkich dużych miastach Polski ceny mieszkań są nominalnie wyższe niż u szczytu ostatniej hossy nie znaczy wcale, że mamy do czynienia z bańką spekulacyjną na miarę tej sprzed 12 lat. Powody są przynajmniej trzy - piszą analitycy.
1. Inflacja - skoro żeby dziś zrobić te same zakupy co w 2007 r. za równowartość 100 zł, trzeba zapłacić 128 zł, to ceny mieszkań musiałyby podskoczyć o 10-15 proc., by wyrównać ostatni szczyt.
2. Wyższe dochody Polaków.
3. Rekordowo niskie stopy procentowe.
Przypomnijmy, jak pisaliśmy w INNPoland, nie tylko ceny stanowią problem. Kiedyś - w przypadku zakupu nowego mieszkania od dewelopera - stałą praktyką była negocjacja ceny. Dziś coraz rzadziej się to zdarza, a jeśli już mamy upust, to raczej groszowy.
Odczyt ten jest pewnym zaskoczeniem, bo dotychczas dostępne dane o wnioskowanych przez Polaków kredytach mieszkaniowych, zdawały się raczej sugerować, że powinniśmy mieć do czynienia z hamowaniem wzrostów cen, a nie ich przyspieszeniem. Do tego de facto bowiem właśnie doszło.