I teraz konieczne są dalsze badania. Bo choć nie ma cienia dowodu, naukowa rzetelność i ostrożność nakazuje sprawdzać nadal. Osobom, które oprotestowują inwestycje 5G, wytrącono z ręki argument. Nie, żeby im to w jakiś sposób przeszkadzało, swoje wiedzą lepiej niż tęgie głowy świata nauki.
Amerykańska Agencja Żywności i Leków (FDA) opublikowała przegląd i analizę wielu badań z lat 2007-2019, dotyczących wpływu promieniowania fal radiowych na zdrowie człowieka.Tak komórek, jak i stacji bazowych, które w przeciwieństwie do telefonów - działają bez przerwy i mają znacznie większą moc, jednak ich oddziaływanie słabnie im dalej od nadajnika.
Co znalazła FDA? Sęk w tym, że nic. Analizowano badania dotyczące fal elektromagnetycznych prowadzone na ludziach (75) i zwierzętach (125). FDA pisze, że nie znaleziono żadnego wzorca, którym dałoby się połączyć fale radiowe z zachorowaniami na nowotwory. Dodaje, bazując na wynikach, że jeśli jest jakiekolwiek ryzyko, podkreślamy - JEŚLI - to ekstremalnie niskie w porównaniu z naturalną częstotliwością choroby.
I zaleca dalsze badania, szczególnie osób, które są w grupie większego ryzyka ze względu na przyczyny środowiskowe czy genetyczne. Naukowa rzetelność i ostrożność nakazuje sprawdzać nadal, co niestety może zostać potraktowane jako pożywka dla wszelkiej maści protestantów z ruchu anty5G.
FDA, słusznie zresztą, w analizie dodała, że nie wszystkie przeglądane przez nią badania są bez skazy. Choćby dlatego, że szczury nie używają komórek jak ludzie, ich ciała są wystawiane na promieniowanie w całości, o jednakowym natężeniu i (dla nich) większej dawce niż w przypadku ludzi. Co do badań na ludziach, zaleciła uzupełnienie, bo bazowały w dużej mierze na kwestionariuszach członków rodzin i klinicznych obserwacji.
Promieniowanie 4G i 5G
To szczególnie istotne, gdy stoimy na progu modernizacji sieci GSM, przechodząc z 4G do 5G, która wiąże się z silniejszym promieniowaniem. Przeciwnicy krzyczą o stukrotnym wzroście promieniowania elektromagnetycznego, które wprowadzono w tym roku rozporządzeniem ministerialnym.
Może, ale od wartości bardzo niskich (Polska była w ogonku krajów, nasze przepisy były archaiczne i opierały się na archaicznych - radzieckich - założeniach). Dotąd normą obowiązującą w częstotliwości od 300 MHz do 300 GHz był 0,1 W na metr kw., po zmianach - 10 W na metr kw.
Dorównaliśmy do standardowych norm europejskich i tych, które zaakceptowała Światowa Organizacja Zdrowia. To kluczowe dla startu sieci 5G. Resort zdrowia argumentował, że nie ma dowodów na szkodliwość podniesionych limitów promieniowania elektromagnetycznego.
– Obecnie nie ma naukowych podstaw do występowania ostrych, przewlekłych lub skumulowanych niekorzystnych zagrożeń dla zdrowia wynikających z ekspozycji w polu elektromagnetycznym o częstotliwościach radiowych na poziomach poniżej dopuszczalnych poziomów określonych w załączniku do rozporządzenia – napisano w uzasadnieniu resortu.