Według danych GUS styczniu inflacja wzrosła o 4,4 proc. rok do roku. Tak wysoka była ostatni raz w 2011 roku. W porównaniu do danych z grudnia 2019 roku, kiedy wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych wyniósł 3,4 proc., jest to wzrost o 0,9 proc. rok do roku.
Inflacja to słowo, na którego dźwięk drży wielu. Nie bez powodu – w końcu to ona sprawia, że podwyżki płac są zjadane przez drożejące produkty. Na wyższej inflacji zyskuje jednak rząd, który dzięki temu ma mniejsze długi do spłacenia i wyższe wpływy z tytułu VAT. Od kilku miesięcy ma więc powody do radości.
Inflacja w styczniu
Jak czytamy w Dzienniku, styczniowe dane o inflacji to najwyższy odczyt od ośmiu lat. W grudniu 2011 roku ceny wzrosły rok do roku o 4,6 proc. Co więcej, jak pokazują szczegółowe dane z ostatniego roku, ceny żywności i usług podskoczyły w ujęciu rocznym aż o 6,7 proc., a w ujęciu miesięcznym aż 0,9 proc.
W kolejnych kwartałach będzie trochę lepiej
Wzrost cen żywności pod koniec 2019 r. odczuliśmy chyba wszyscy. I niestety musimy nastawić się, że przynajmniej do końca marca nie będzie lepiej. Nie jest to jednak tylko zasługa inflacji. Na kwot, które płacimy w sklepach, wpłynęły również koszty energii i wody, płaca minimalna, akcyza na papierosy i alkohol oraz susza.
Dobra informacja jest taka, że w drugim kwartale sytuacja się ustabilizuje. Oczywiście jeśli nie pojawią się żadne niespodziewane czynniki, które wymusiłyby jeszcze większą podwyżkę cen. Ale i tak w skali roku może wynieść nawet 3 proc. wobec 2,3 proc. w 2019 r.
Jak pisaliśmy w ubiegłym roku, z gospodarczego punktu widzenia najkorzystniejsza jest niska inflacja, na poziomie 2,5 proc., na podstawie której można przewidzieć zmiany cen i tworzyć długoterminowe plany gospodarcze. Niestety, na razie nie ma się co spodziewać, że spadnie ona w najbliższym czasie do takiego poziomu.