
Reklama.
Jak czytamy w środowej "Gazecie Wyborczej", w ramach rozważanego przez PiS programu oszczędnościowego znajdzie się prawdopodobnie m.in. zamrożenie płac w budżetówce i rezygnacja z 14. emerytury. To wciąż jednak za mało na sfinansowanie tarczy antykryzysowej.
Pieniądze z rezerw emerytalnych
W tym momencie do akcji powinien wkroczyć Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Na koncie funduszu, z którego powinna być finansowana pomoc dla firm w kryzysie, zostało się jednak tylko 750 mln zł. Dwa lata temu było tam jeszcze ponad 4 mld zł, ale te pieniądze poszły na zasiłki i świadczenia przedemerytalne.Z informacji "Wyborczej" wynika, że brakujące środki PiS chce wyciągnąć z Funduszu Rezerwy Demograficznej – stworzonej w 1999 r. rezerwy emerytalnej na czas po 2025 r., kiedy znacznie wzrośnie liczba osób w wieku nieprodukcyjnym. Partia rządząca już teraz zabiera z FRD pieniądze na wypłatę 13. emerytury, po której w kasie funduszu zostanie ok. 32 mld zł.
Drukowanie pieniędzy i zamrożenie pensji
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, do pomocy rządowi w finansowaniu walki z gospodarczymi skutkami pandemii koronawirusa SARS-CoV-2 ruszył również Narodowy Bank Polski. Jedną z decyzji była pierwsza od pięciu lat obniżka stóp procentowych. Teraz przyszedł czas na "zebranie" pieniędzy na sfinansowanie tarczy antykryzysowej. Do tej pory NBP zdążył dodrukować ponad 8 mld zł.Do tego nawet politycy PiS zaczynają już nieoficjalnie przyznawać, że nie ma szans na szumnie zapowiadane przez Jarosława Kaczyńskiego podczas jesiennej kampanii wyborczej dalsze podnoszenie płacy minimalnej. Największym problemem jest teraz raczej to, jak nie dopuścić do skokowego wzrostu bezrobocia z powodu epidemii koronawirusa.