Nie wszyscy mogą w obecnej sytuacji pracować z domu na #homeoffice2020. W niektórych przypadkach praca zdalna nie jest zwyczajnie w świecie możliwa (służba zdrowia, służba mundurowa, sprzedawcy, farmaceuci, kierowcy itd.). Ale są też takie przypadki, że to dyskryminacja ze strony pracodawcy.
– Codziennie wstaje o 7.00 i jadę do roboty do centrum wielkiego miasta. Czuję, że dla mediów stanowię czarna dziurę, bo ciągle słucham rad, jak przeżyć, siedząc w domu, albo relacji z pierwszej linii frontu ze szpitali. Nikt nie pisze o takich jak my, zwykłych ludziach, którzy w dobie wirusa nie mogą działać zdalnie, bo pracodawca się na to nie zgadza – czytam komentarz pod jednym z naszych tekstów i dopada mnie złość.
Nie możesz pracować zdalnie, bo się na to nie zgadzam...
Nasza redakcja od 13 marca pracuje w trybie zdalnym. Decyzję o takim sposobie działania potraktowałam jako głos rozsądku zarządu. Myślałam, że wszyscy mają takie szefostwo. O, naiwna, nasi czytelnicy szybko wyprowadzili mnie z błędu.
Okazuje się, że wielu pracodawców nie zgadza się, by pracownicy byli poza biurem, bo takie mają widzimisię. Sami siedzą w domu, a pracownikom, mimo braku specjalnych specjalnych przeciwwskazań, każą codziennie przyjeżdżać do pracy.
Są też tacy, którzy decyzję o tym, kto może pracować w ramach home office, podejmują bardzo arbitralnie – pozwalają na nią wybranym, tych, których lubią lub których chcą nagrodzić. Nie tak to powinno wyglądać. To jawna dyskryminacja.
– Nie może być tak, iż tylko niektórzy pracownicy znajdujący się w tej samej sytuacji są w sposób nieuzasadniony narażani lub bardziej narażani na ryzyko zakażenia wirusem
– mówi mec. Andrzej Wilk, senior associate w kancelarii Chałas i Wspólnicy.
Kiedy szef dyskryminuje?
Jak zwracają uwagę eksperci z kancelarii Chałas i Wspólnicy, zgodnie z art. 183a § 1 Kodeksu Pracy pracownicy powinni być równo traktowani w zakresie warunków zatrudnienia bez względu na ich cechy indywidualne.
Jak to rozumieć? Jeśli pracodawca podejmuje decyzję o tym, kto może pracować zdalnie, kierując się hierarchią stanowisk, płcią, wiekiem, niepełnosprawnością, przekonaniami politycznymi, pochodzeniem, orientacją seksualną czy rodzajem zatrudnienia, to można to uznać za dyskryminację.
Selektywne i dowolne delegowanie pracowników do pracy zdalnej w dobie koronawirusa może być postrzegane jako dyskryminacja. Nie może dochodzić do sytuacji, że tylko kadra menedżerska ma prawo pracować zdalnie, podczas gdy szeregowi pracownicy są zmuszani do przychodzenia do biura. Również sytuacja odwrotna nie jest dopuszczalna. Życie i zdrowie każdego człowieka stanowi konstytucyjnie chronioną wartość.
Kiedy szef podejmuje racjonalną decyzję?
– Wybór powinien opierać się o kryteria obiektywne, konkretne, zrozumiałe dla pracowników i uzasadnione w tej szczególnej sytuacji. Zastosowanie kryterium niespełniającego warunków klarowności, może stanowić przejaw dyskryminacji pośredniej – wyjaśnia mec. Katarzyna Świerkot, associate w kancelarii Chałas i Wspólnicy.
Jak są te obiektywne kryteria? Zdroworozsądkowym kryterium może być np. możliwość dojazdu do miejsca pracy w sposób niesprzyjający rozprzestrzenianiu się koronawirusa, brak czynników zwiększających zagrożenie zachorowaniem czy rozprzestrzenianie się wirusa.
Pracodawca może nie zgodzić się na pracę zdalną, jeśli najzwyczajniej w świecie nie jest ona fizycznie możliwa, bo np. wymaga dostępu do danych czy dokumentów, których nie można wynieść poza biuro.
Mam nadzieję, że tym tekstem rozwialiśmy wasze wątpliwości, a może wręcz odwrotnie – skłoniliśmy do zastanowienia, czy szefostwo, nie zgadzając się na pracę zdalną, kieruje się na pewno racjonalnymi pobudkami. Dajcie znać, jak jest u was? Czy tak jak my pracujecie zdalnie? A jeśli nie, to czy powody tego są racjonalne?