– Dostałam ostatnio telefon od mojego salonu kosmetycznego, który po wybuchu pandemii odwołał moje zabiegi. Okazuje się, że z powrotem jest otwarty i ponawia zapisy. Pytanie, na ile to bezpieczne, skoro rząd każe siedzieć nam w domach? – pisze nasza czytelniczka. To samo pytanie zadają sobie właściciele salonów kosmetycznych i fryzjerskich. Część jednak podejmuje ryzyko i otwiera gabiteny, bo została bez środków do życia.
Pani Justyna przed zagrożeniem epidemiologicznym była umówiona na serię zabiegów kwasem owocowym w znajdującym się na warszawskiej Woli salonie kosmetycznym. Jednak w związku z epidemią koronawirusa jej wizyty odwołano, o czym dowiedziała się SMS-em.
Mimo to w tym tygodniu dostała telefon z salonu z informacją, że znów otwarto zapisy. – Na początku chciałam się zapisywać, bo długo czekałam na te zabiegi, ale potem pomyślałam, że nie warto ryzykować – tłumaczy naszej redakcji.
Jak zauważa portal wp.pl, rząd nie wydał żadnego zakazu w sprawie zamykania podmiotów z branży kosmetycznej i fryzjerskiej, więc choć wiele z nich początkowo pozamykało swe podwoje, dziś z powodów finansowych decyduje się na ponowne otwarcie.
Sanepid odmawia odpowiedzi
Wiele z nich z obawy o zagrożenie zdrowia swoich pracowników i klientów, wysyła do sanepidu zapytania, co robić. Jednak stacje sanitarno-epidemiologiczne odżegnują się od problemu i każą kosmetyczkom i fryzjerom pracować na własną odpowiedzialność.
Na stronie Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Warszawie pojawił się nawet komunikat, w którym wyraźnie zaznaczono, że jego pracownicy nie udzielą żadnych indywidualnych porad czy zaleceń w kwestii bezpieczeństwa poszczególnych zakładów oraz nie będą odpowiadać na maile i telefony w tej kwestii.
– Staranna dezynfekcja i stosowanie jednorazowych produktów, takich jak maseczki, uniformy i rękawiczki, nie jest dla branży niczym nowym. Przy wielu zabiegach tego typu środki ochronne i procedury są wymagane od zawsze, a dla większości salonów dbanie o higienę pracy i stanowisk zabiegowych jest standardem - komentuje w rozmowie z portalem Sebastian Maśka, CEO Versum.
Pracownicy branży beauty podejrzewają, że sanepid i organy ustawodawcze planują uchwalić różne pakiety pomocowe, które będą dotyczyć tylko odgórnie zamkniętych działalności. Zatem zamykanie salonów przed jakimikolwiek komunikatami jest rządowi bardzo na rękę, bo wtedy będzie musiał zapłacić mniej.