Państwo chce zaangażować się w sektor dystrybucji. Ale nie tworzyć nową sieć od podstaw, tylko przejąć już istniejącą. Plan wejścia rządu w ten sektor wspomóc ma Orlen lub PFR.
„Rzeczpospolita" pisze dziś o pomysłach rządu na handel twierdząc, że rozpala to branżę, ale głosy na ten temat są podzielone.
– Kluczowa jest skala. Żeby projekt mógł się udać, nie może to być 100–200 sklepów tylko więcej – ocenia Bartosz Urbaniak, szef Bankowości Agro BNP Paribas na Europę Środkowo-Wschodnią i Afrykę.
– Taki projekt po zbudowaniu silnej bazy i współpracy z rolnikami powinien rozwinąć solidną markę, by od razu przejść do stworzenia marki własnej, aby w ten sposób konkurować z innymi graczami. W takie projekty wtedy mogą się włączyć także polscy producenci, przetwórcy owoców i warzyw - dodaje.
Andrzej Faliński, prezes Forum Dialogu Gospodarczego mówi, że projekt jest do przeprowadzenia, jeśli będzie odpowiednia determinacja po stronie władz, ale może on mieć ogromny i destrukcyjny wpływ na rynek dystrybucji,
Może Tesco lub Żabka?
Ale w grze są jeszcze Tesco i Żabka. Tesco w Polsce od kilku lat przechodzi restrukturyzację: zwalnia pracowników, zmniejsza powierzchnię czy sprzedaje sklepy.
– Tesco ma za duże sklepy, każdy nowy gracz miałby problem z zapełnieniem tej powierzchni, zwłaszcza produktami przemysłowymi – mówi "Rz" jeden z analityków.
Zaś Żabki oferują głównie alkohol i papierosy więc jej rola w holdingu rolno-spożywczym byłaby wątpliwa, bo produkty świeże w jej ofercie to stosunkowo niewielka część.
Problemy handlu
Tymczasem sytuacja handlu w Polsce nie jest obecnie zbyt ciekawa. Jak niedawno pisaliśmy do końca kwietnia zlikwidowano niemal 2 tys. sklepów, co oznacza spadek ich liczby o 0,8 proc. do 256,6 tys.
Najgorzej dzieje się w branży odzieżowej i spożywczej. Zdaniem branży pomóc mogłoby uruchomienie handlu w niedzielę. Ale rząd tego nie planuje. Dużo lepiej mają się sieci spożywcze, tj. jak Biedronka czy Lidl.
Łącznie sprzedaż detaliczna w kwietniu spadła o 22,9 proc.