Bezprawne zwolnienia dyscyplinarne, karygodne obcinanie pensji „na wszelki wypadek” – media pękają od historii na temat pracodawców, którzy w skandaliczny sposób próbują ratować swoje firmy przed skutkami pandemii COVID-19. Spytaliśmy Państwową Inspekcję Pracy, która od 22 czerwca wróciła do normalnego trybu kontroli, czy podczas epidemii posypały się skargi na despotycznych pracodawców.
– To trudny czas dla pracowników i pracodawców. Jest wiele skarg wynikających ze spornych sytuacji w zakładach pracy, które wymagają reakcji i sprawdzenia przez inspektorów PIP – przyznał niedawno Wiesław Łyszczek, Główny Inspektor Pracy, po czym zdecydował, że wraz z odmrożeniem gospodarki kontrolerzy wracają do normalnego trybu pracy i kontroli w pełnym zakresie.
Media rzeczywiście huczą od historii, w których pracodawcy bezceremonialnie obeszli się z podwładnymi, byleby tylko ugasić pożar wewnątrz firmy. Wiadomo, że ci, którzy zmagają się w tym momencie z kryzysem w swoich firmach, przędą jak mogą, jednak problemy można rozwiązywać na dwa sposoby – z poszanowaniem godności pracownika lub bez.
Pierwsi rozstają się ze swoimi pracownikami kulturalnie czy za porozumieniem stron. Drudzy decydują się na nieco bardziej „kreatywne” rozwiązania, takie jak bezprawne zwolnienia dyscyplinarne, o czym pisaliśmy w INNPoland.pl.
– Pracownicy normalnie mają przychodzić do pracy. Czyścić ściany, szpachlować, myć okna i kible, wynosić i wnosić śmieci, sprzątać w domu, gotować obiad, robić zakupy. Nie ma nic za darmo. W tej sytuacji cześć pracowników będzie się buntować aż po kilku dniach nie przyjdzie. I masz podstawy do dyscyplinarki – doradzał w internecie właściciel firmy transportowej, cytowany przez portal money.pl.
– Od kilku znajomych przedsiębiorców z branży usłyszałem ostatnio, że obcinają pensje swoim pracownikom tak „na wszelki wypadek”. Wcale nie muszą, ale skoro jest epidemia i wszyscy to robią, to czemu na tym nie zarobić? Coś strasznego – mówi nam znajomy przedsiębiorca z podlaskiej firmy budowlanej.
Skargi na pracodawców do PIP
Spytaliśmy Państwową Inspekcję Pracy o to, czy w okresie zagrożenia epidemiologicznego zauważyła zmianę w liczbie skarg na pracodawców w porównaniu do roku ubiegłego. Okazało się, że drastycznych różnic nie było.
– Porównując ten rok z analogicznym okresem marzec - czerwiec w zeszłym roku nie zauważyliśmy znaczącej zmiany w liczbie skarg, które wpłynęły do Inspekcji Pracy. Utrzymuje się to mniej więcej na zbliżonym poziomie – mówi w rozmowie z INNPoland.pl rzecznik prasowy PIP, Tomasz Zalewski.
Dodaje, że Inspekcja Pracy nie wprowadziła specjalnej kategorii skarg, które miałyby związek z przestrzeganiem praw pracowniczych podczas epidemii.
– Tematyka skarg w porównaniu do lat ubiegłych nie uległa zmianom, choć być może motywy, jakie skłoniły pracodawcę do naruszania przepisów prawa pracy, są inne np. wynikające ze skutków wprowadzenia stanu epidemii. Podobnie jak w latach poprzednich największa część skarg dotyczy nadużywania przepisów dotyczących wypłaty wynagrodzenia. Niewykluczone, że wiele z tych skarg ma podłoże wynikające z rozwiązań, które pracodawcy stosują u siebie w firmach w związku ze skutkami COVID-19 – tłumaczy Zalewski.
Bezpieczeństwo najważniejsze
Również w kategorii skarg związanych z brakiem zapewnienia pracownikom wymaganych środków ochrony indywidualnej i zbiorowej Inspekcja Pracy nie zauważyła znaczącej różnicy. – Pracodawcy i pracownicy bardzo odpowiedzialnie podeszli do zapewnienia i korzystania ze środków ochrony indywidualnej. Nie było zwiększonego ani masowego elementu skargowego w tym zakresie – zapewnia rzecznik.
– Mogę zapewnić, że wszystkie skargi, które wpłynęły, do Państwowej Inspekcji Pracy w czasie, gdy działania kontrolne były ograniczone do wypadków przy pracy i sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia i zdrowia pracowników, zostaną zbadane – zapowiada Zalewski.
Ze względu na pandemię Inspekcja Pracy przez ostatnie miesiące pracowała w nieco ograniczonym zakresie. Nie dość, że praca w terenie niesie ze sobą różnego rodzaju zagrożenia, to często inspektorzy, którzy przyjeżdżali na kontrolę do jakiejś firmy, zastawali ją zamkniętą. Z tego powodu prowadzenie efektywnej kontroli było utrudnione. Od poniedziałku 22 czerwca inspektorzy wrócili do normalnego trybu pracy z zachowaniem procedur bezpieczeństwa.