Dla wielu osób zakup samochodu, zaraz po kupnie domu, jest drugim największym wydatkiem w życiu. Ze względu na wysokie ceny nowych aut, decydujemy się w większości na wybór samochodu z rynku wtórnego. Niestety nie brakuje tu oszustów, którzy chcą wzbogacić się naszym kosztem. Tłumaczymy, jak przejrzeć ich pułapki i nie wpakować się w problemy.
Nie ma nic złego, jeśli używany samochód, który zamierzamy kupić, ma wymienione elementy eksploatacyjne, jak np. amortyzatory, stabilizatory czy klocki hamulcowe. Dość łatwo można to zweryfikować na stacji kontroli pojazdów, co polecamy zrobić każdemu przed kupnem używanego auta.
Wątpliwość powinna wzbudzić wymieniona kierownica lub nowa gałka do zmiany biegów, a także zanadto błyszczące wnętrze. Czystością i połyskiem sprzedający samochody lubią tuszować faktyczny przebieg auta oraz jego duże wyeksploatowanie czy stłuczki, które mogą być związane np. z historią poflotową – tzw. "auto przedstawiciela".
Duża czerwona lampka powinna nam się zapalić w momencie, gdy kiedy cała komora silnika i sama jednostka będzie czystsza niż w fabrycznie nowym aucie. Z reguły zabieg ten, a raczej oszustwo stosowane przez nieuczciwych sprzedawców, ma na celu ukrycie tzw. przepocenia na uszczelkach, czy wycieków z miski olejowej lub skrzyni biegów, w tym wypadku najlepiej sprawdzić auto na kanele samochodowym np. u mechanika czy w stacji kontroli pojazdów.
Klima do nabicia
Często w ogłoszeniach pojawia się informacja "klima do nabicia". To już można śmiało nazwać tak zwaną klasyką handlarzy. Według sprzedających, jedyne, co trzeba zrobić, to uzupełnić sam czynnik potrzebny do klimatyzacji i to wystarczy, aby zaczęła poprawnie funkcjonować.
W tym wypadku należy uważać po pierwsze czynnik R1234YF (koszt napełnienia ponad 1000 zł), występuje w nowszych autach i jest zdecydowanie droższy niż starszy i bezpieczniejszy R134A. W ten sposób może również być maskowana poważniejsza awaria klimatyzacji, której naprawa będzie później kosztować nas kilka tys. zł. To jest jeden z przykładów tak zwanych drobnostek, które przyszły właściciel może zrobić od ręki, a w rzeczywistości pozwalają ukryć większe uszkodzenie. Co w ogłoszeniu często jest nazywane "do lekkich poprawek".
Gorszy przypadek opisuje w rozmowie z INNPoland.pl Mikołaj Rybacki, który jest mechanikiem samochodowym. Na własnej skórze przy zakupie klasycznego auta marki BMW przekonał się, jak wygląda nieuczciwość przy sprzedaży.
- Uważam, że to za szczyt chamstwa. Już nawet nie chodzi o pieniądze, które są często wyrzucone w błoto, tylko o bezpieczeństwo. Na swoim przykładzie wiem, co to znaczy, bo kupiłem BMW E30 318is, które podczas wyprzedzania ciężarówki po przejechaniu ok. 70 km "zgubiło" jeden cylinder. Okazało się, że jedna świeca była inna, rozpadła się w cylindrze i myślę, że wszyscy wiedzą, co to oznacza. Przy sprzedaży auta sam staram się traktować kupującego tak, jak ja bym chciał zostać potraktowany – opisuje Rybacki.
Pierwszy właściciel
W poszukiwaniach auta używanego niektórzy z nas chcą, aby pochodziło ono od pierwszego właściciela, więc teoretycznie powinniśmy być "drudzy". Sytuacja nie do końca jest taka kolorowa na rynku wtórnym, zwłaszcza w przypadku aut sprowadzanych z zagranicy.
Otóż często samochód rzeczywiście możemy kupować od osoby, która jest pierwszym właścicielem, ale w danym kraju, co można zweryfikować za pomocą strony Historia Pojazdu. Pamiętajmy, że samochody z importu mogły mieć jeszcze kilku innych właścicieli, zanim trafiły do Polski.
Samochód bezwypadkowy
Jedną z ważniejszych kwestii przy zakupie auta używanego jest znajomość jego historii, która może się okazać kulą u nogi dla sprzedawcy. Na popularnych portalach ogłoszeniowych nie brakuje samochodów bezwypadkowych.
Bardzo często handlarze idą w semantyczną precyzję przepisów, gdzie wypadek oznacza wydarzenie, w którym osoby biorące udział odniosły poważne urazy lub śmierć. Dlatego tak dużo jest aut bezwypadkowych. Takie samochody mogą mieć za sobą poważne kolizje, w którym faktycznie nie było ofiar. Szczególnie ostrożnym trzeba być w stosunku do pojazdów importowanych z USA czy Kanady, gdzie prawie każde auto ma na swoim koncie chociaż małą kolizję.
Umowa in blanco
W tym wypadku handlarze sprzedają samochód na umowę in blanco, inaczej nazywaną tzw. "umową na Niemca". Dostajemy umowę podpisaną przez inną osobę, a sam sprzedawca jest pośrednikiem. Z reguły chodzi tutaj o auta z importu, ponieważ na osobie sprowadzającej leży obowiązek dopełnienia wszystkich formalności, jak zapłata akcyzy, cła (auta spoza EU), czy zrobienie przeglądu.
Dodatkowo, podpisując umowę z nieznanym właścicielem, możemy wplątać się w problemy, jeśli samochód jest obciążony prawnie - np. pochodzi z kradzieży. Może to uniemożliwić rejestrację auta, a w najgorszym przypadku skutkować jego konfiskatą i karą pozbawienia wolności do 5 lat. Umowa in blanco jest o tyle niebezpieczna, że ciężko będzie wyegzekwować roszczenia względem np. handlarza, którego de facto nie ma na umowie.
Książka serwisowa i zagubiona karta pojazdu
Przy zakupie zwłaszcza nieco starszego auta, nie warto brać książki serwisowej za "pewniaka". Z reguły nie jest problemem dla handlarzy podrobić pieczątki. Drugą sprawą, na którą powinniśmy zwrócić uwagę, jest zagubiona karta pojazdu. Z reguły z niej można dowiedzieć się nieco więcej o historii auta, która nie zawsze jest wygodna. Szczególnie, kiedy samochód jeździł w przeszłości jako taksówka, czy auto kurierskie.