Po tym, jak pandemia koronawirusa sprawiła, że gospodarka Chin w I kwartale br. po raz pierwszy od dziesięcioleci mocno się skurczyła, Państwo Środka już w drugim kwartale tego roku powróciło na ścieżkę wzrostu. Chińczycy mają sporo szczęścia - Ameryka i cały praktycznie Zachód są wciąż pod wodą.
Ankieta agencji AFP przeprowadzona wśród analityków z 11 instytucji finansowych pokazuje wzrost chińskiego PKB na poziomie 1,3 procent w II kwartale. To, co prawda, wciąż daleko do 6,1 proc. wzrostu z ubiegłego roku, ale dla innych krajów wciąż borykających się z poważnym kryzysem to obecnie wynik-marzenie.
Analitycy przewidują też, że Chiny będą jedyną znaczącą gospodarką, która odnotuje w tym roku wzrost - w dużej części dlatego, że jako pierwsze zostały dotknięte pandemią, a tym samym jako pierwsze odrodziły się później gospodarczo.
Ale nie tylko pokoronawirusowe odrodzenie ma znaczenie - powodów takiej sytuacji jest więcej.
Miliardy na rozwój
Zdaniem ekonomistów ankietowanych przez AFP, Chiny powinny odnotować w tym roku 1,7-procentowy wzrost, co w porównaniu z prognozami MFW i obecnymi wynikami liczących się krajów jest wynikiem wręcz doskonałym.
Przypomnijmy, że rząd zamknął Chiny na krótko, szczególnie jeśli chodzi o zakłady pracy czy handel. Znacznie krócej niż chociażby Europa, która z lockdownem zmagała się dobre trzy miesiące, co w efekcie solidnie ją gospodarczo "pokiereszowało".
Xu Xiaochun z Moody's Analytics ocenia, że dość krótkie zamknięcie i masowe wsparcie dla firm ograniczyło poważniejsze zakłócenia gospodarcze, dając inwestorom „pewność, że Chiny są gotowe szybko zapobiec gwałtownemu rozwojowi ewentualnej drugiej fali infekcji”.
- Pierwszy kwartał br. był dla chińskiej gospodarki wręcz katastrofalny. Ale już drugi świadczy o ożywieniu gospodarczym i stopniowym powrocie do tendencji wzrostowej - wskazuje Andrzej Liang, Polak od lat mieszkający w Chinach.
Wiadomo, że przez pandemię wzrosło bezrobocie w miastach, a inflacja w pierwszych trzech miesiącach roku przekroczyła poziomy notowane w 2019 roku, czyli ok. 3 proc. Premier Chin Li Keqiang szybko zapowiedział wtedy dalszą redukcję podatków i opłat administracyjnych o kolejne 500 mld RMB (ok. 288.6 mld zł), dzięki czemu przedsiębiorstwa uzyskają ok. 2.5 bln RMB (ok. 1.45 bln zł) dodatkowych środków w swoich budżetach.
Warto dodać, że polski budżet na 2020 r. (przed pandemią) zakładał prognozę dochodów rzędu 435,3 mld zł, czyli blisko 4-krotnie mniej.
44 lata wzrostu
Produkt krajowy brutto Chin spadł w I kwartale 2020 r. o 6,8 proc. rdr - poinformowało biuro statystyczne w Pekinie oficjalnie potwierdzając pierwszy w historii kwartalny spadek dochodu narodowego w Chinach.
To dla Chińczyków coś zupełnie nowego, bo ostatnią recesję kraj ten przechodził w 1976 roku, czyli 44 lata temu. Wtedy też zmarł przywódca Mao Zedong, a dane podawano w ujęciu na lata, bez kwartałów.
Dane kwartalne publikowane są od 1992 roku i jeszcze nigdy nie pokazały wartości ujemnej, mamy zatem do czynienia z prawdziwym ewenementem. Jednak jego skala okazuje się o wiele mniejsza, niż kryzys, z którym zmaga się właśnie kraj pod wodzą Donalda Trumpa.
Zachód pod wodą
Produkt krajowy brutto USA spadł o 5 proc. w I kw. 2020 r. - podał Departament Handlu. Dla porównania w IV kwartale ub. roku wzrost wyniósł 2,1 proc. I gdyby byłoby na tyle, byłby to drobiazg.
Niestety według Banku Rezerw Federalnych w Atlancie, aktywność amerykańskiej gospodarki w II kwartale 2020 r. mogła spaść nawet o ponad połowę, co fatalnie rokuje Ameryce także w ujęciu rocznym.
Co gorzej, w Stanach Zjednoczonych padają kolejne rekordy liczby zakażeń, przez co w całym kraju zaczyna mówić się o ponownym wprowadzeniu ograniczeń, które nałożono w marcu.
I nic dziwnego, skoro ostatnio notuje się dziennie ok. 60-70 tys. nowych przypadków zakażeń i 600-800 zgonów. Znany amerykański immunolog Anthony Fauci przestrzega głośno przed znoszeniem zakazów, co amerykańskiej gospodarce może jeszcze bardziej zaszkodzić.
Najtrudniejsza sytuacja jest w najważniejszych gospodarczo stanach - Floryda ogłasza ponad 10 tys. nowych zakażeń koronawirusem dziennie, równie źle jest w Nowym Jorku i innych dużych miastach na wschodzie. Nowe rekordy notowano też w Karolinie Północnej, Kalifornii czy Teksasie.
USA próbujące zatrzymać rozwój Chin, w których słusznie upatrują konkurenta mającego zdetronizować Amerykę jako światowego lidera, mają zatem problem. Bo choć Amerykanie wciąż w dużej części kontrolują światowy handel, to robią to głównie na morzu, gdyż Chińczycy wykazali się przezornością i wymyślili nowe szlaki lądowe biegnące z Azji do Europy.
Zmiana punktu ciężkości
Źle jest też w Europie. Największy sojusznik USA poinformował, że brytyjski PKB był w maju o blisko jedną czwartą niższy niż przed wybuchem epidemii koronawirusa - podał urząd statystyczny w Londynie.
Szczęśliwie w czerwcu nastąpiło już większe odbicie po tym, gdy zaczęto znosić zamknięcie i do życia wróciła lokalna działalność gospodarcza. Ale w połączeniu ze spadkiem o 6,9 proc. i aż 20,4 proc. w kwietniu wynik trzymiesięczny daje łącznie ponad 19 proc. spadek wywołany przez wybuch epidemii. To bardzo dużo.
Nie lepiej jest w kontynentalnej Europie, a najtrudniej w krajach południa. Dla nich zamknięcie było i jest kwestią być albo nie być, jako że znaczną część dochodów czerpią z turystyki. A na początku sierpnia mamy z tym problem.
Zachodowi nie pomaga też konflikt na linii USA-Europa. USA nałożyły bowiem dodatkowe 25 proc. cła na towary importowane z Francji w reakcji na zamiar Paryża wprowadzenia tzw. podatku cyfrowego w wysokości 3 proc. od obrotów firm, takich jak Google czy Apple.
O wprowadzeniu podobnego podatku myśli również Polska, przez co nasze wzorowe podobno relacje z Wielkim Bratem zza oceanu mogą się znacznie osłabić.
Chińczycy tymczasem powoli światu gospodarczo "odskakują" i to w tym kraju musimy upatrywać nowego lidera światowej gospodarki. Możemy się z tym zgodzić lub nie ale biegu historii nie zatrzymamy.