370 mln złotych – tyle spółce E&K z Lublina zapłaciło Ministerstwo Zdrowia za 2,2 tys. respiratorów. Wcześniej resort przekonywał, że zamówił 1,2 tys. sztuk respiratorów, a za sprzęt medyczny zapłacił „jedynie” 200 mln złotych.
O sprawie kupna respiratorów przez resort zdrowia od byłego handlarza bronią z czarnej listy ONZ, Andrzeja Izdebskiego, informowała w maju „Gazeta Wyborcza”. Kontrowersje wzbudzała nie tylko przeszłość kontrahenta, ale również astronomiczna kwota transakcji – choć na rynku ceny respiratorów sięgają ok. 70-90 tys. zł, to firma E&K zażyczyła sobie ok. 160 tys. za sztukę.
Dziennik dotarł właśnie do najnowszych rewelacji dotyczących sprawy. W wyniku przeprowadzonej kontroli poselskiej politycy z KO Dariusz Joński i Michał Szczerba odkryli, że w fakturach pro forma końcowa kwota za respiratory od firmy E&K wyniosła 81,3 mln euro, czyli 370 mln złotych wg kursu euro z 14 kwietnia (wtedy doszło do transakcji).
Okazało się również, że faktury były wystawione na różne modele respiratorów. Lubelska spółka miała je również dostarczać poza terminem zapisanym w umowie – ostatnia sztuka miała trafić do ministerstwa w sierpniu, choć termin wykonania umowy był do czerwca.
Afery w MZ zbada NIK
Politycy KO domagają się dymisji ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego, a sprawa i dokumenty pro forma trafiły do Najwyższej Izby Kontroli. NIK zapowiedział kontrolę wszystkich podejrzanych zakupów dokonanych przez resort zdrowia.
Chodzi między innymi o aferę maseczkową, którą w marcu również opisywała „Wyborcza”. Wyszło wtedy na jaw, że Ministerstwo Zdrowia kupiło bezwartościowe i niespełniające norm maseczki ochronne za ponad 5 mln złotych, na czym miał zarobić znajomy instruktor narciarstwa ministra Łukasza Szumowskiego.
Szef resortu przekonywał wtedy, że nie wiedział, że wyroby nie były certyfikowane. Dowodził, że to Ministerstwo Zdrowia jest poszkodowane w oszukańczym procederze.
– Jestem gotowy złożyć zeznania, mój brat jest gotowy złożyć zeznania, wiceminister Janusz Cieszyński też. I każdy urzędnik Ministerstwa Zdrowia, który może pomóc wyjaśnić tę sprawę. To my jesteśmy poszkodowani, a nie my komuś zaszkodziliśmy – mówił wtedy.