Dzisiaj w zasadzie wszystko mamy na wyciągnięcie ręki. Nasza codzienność stała się lżejsza, a dorosłe dzieci nie chcą pracować. Nie muszą - przecież mają zarabiających i utrzymujących ich rodziców, ci pomogą. Pandemia, choć komplikuje życie wszystkim, stała się wygodną wymówką.
W ciągu ostatnich lat standardy życia polepszyły się, co oznacza, że większość polskich rodzin nie musi już walczyć o każdą złotówkę. Dzięki dobrej sytuacji majątkowej bardzo często dzieci, już po osiągnięciu dorosłości, są jeszcze długo wspierani przez swoich rodzicieli pod kątem materialnym i mieszkaniowym.
Jak wynika z badań Eurostatu ogromna liczba młodych dorosłych (18-34 lata) mieszka ze swoimi rodzicami. W Polsce jest to aż 59,6 proc. Ten wynik jest nieco niższy, niż podczas ostatniego badaniu 5 lat temu, ale wciąż stawia nas bardzo blisko niechlubnej czołówki. Liderami europejskiej stawki są Chorwaci z wynikiem 75 proc., oraz Słowacy, którzy odnotowali nie dużo niższy wynik - 69,7 proc.
Prym w tej kwestii wiodą również śródziemnomorskie kraje, które znane są z luźniejszej atmosfery: aż 68,1 proc. młodych Greków mieszka z rodzicami, u Włochów to 66,1 proc., Hiszpanów - 62,8 proc., a wśród mieszkańców Malty odsetek ten wynosi 61,4 proc.
Takie podejście nie dziwi jednak w krajach nadmorskich, takich jak Grecja, Hiszpania, czy Włochy, które kulturowo utrzymują bardzo silne rodzinne więzy. Zwłaszcza Włosi są znani z tak zwanych bamboccioni, czyli dorosłych dzieci, które długo mieszkają ze swoimi rodzicami. Co więcej, półwysep Apeniński jest sławny z silnego przywiązania włoskich kawalerów do "mammy", co nie zawsze jest zrozumiałe dla przyszłych partnerek czy żon, zwłaszcza jeśli są z innego kraju.
Zupełnie inaczej jest na północy Europy. Najszybciej rodzinne domy opuszczają mieszkańcy krajów skandynawskich.
Niesamodzielne dorosłe dzieci
Według badania portalu domiporta z 2019 roku Polki statystycznie szybciej od Polaków wyprowadzają się od swoich rodziców. Młode kobiety opuszczają rodzinne domyy jak mają średnio 26,5 roku. Panom zajmuje to nieco dłużej, ponieważ o przejściu na "swoje" decydują się, kiedy prawie osiągną 29 lat.
Dlaczego młodzi Polacy tak późno się wyprowadzają? Odpowiedzi na to pytanie jest wiele. Część z nich ma oczywiście charakter indywidualny, lecz zauważalna jest jedna wspólna cecha - brak chęci prowadzenia samodzielnego życia.
– W tej chwili młodzi ludzie niekoniecznie chcą się usamodzielnić, nie chcą też kończyć studiów. Przesuwają moment podjęcia dalszej edukacji. Często podejmują zadania bardziej rozwojowe niż zarobkowe, a u rodziców po prostu mają dobrze. Rodzice też nie wypychają do samodzielnego życia – odpowiada w rozmowie z INNPoland.pl Izabela Kielczyk, psycholog biznesu.
Jak zaznacza nasza rozmówczyni, młodsze pokolenie jest przyzwyczajone do dobrobytu i nie chce z niego rezygnować na rzecz samodzielności, czyli pokonywania trudów życia, takich jak zobowiązania finansowe, rachunki czy podjęcie pracy.
– Warto się od rodziców oderwać zacząć samodzielne życie, aby młody człowiek mógł sprawdzić, czy jest sprawczy, że może działać, utrzymać się i założyć rodzinę. Z rodzicami ciężko jest iść do pracy i spróbować się utrzymać, aby stać się odpowiedzialnym – podkreśla Kielczyk.
Jak dodaje, rodzina, która funkcjonuje prawidłowo, ma dobre podstawy psychologiczne sprawiające, że młody człowiek będzie chciał się usamodzielnić.
– Normalny człowiek chce się oderwać od rodziców, aby chociaż urządzić mieszkanie po swojemu, czy wracać o godzinie, jakiej chce i z kim chce - dodaje psycholożka.
Często samodzielność młodych osób jest równoznaczna z ich wyprowadzką. Ten proces opóźnia się jednak w rodzinach, gdzie relacje zostały zaburzone lub dzieci są wychowywane bezstresowo. Jednak kłopot nie zanika z czasem - im jesteśmy starsi, tym problemy nasilają się.
Mieszkań jest mało i są drogie
Każdy z gniazdowników ma swój zestaw powodów - bo nie ma pracy dla mnie w tym kraju, bo nie będę pracował za grosze, bo ten kraj nic dla mnie nie robi. Lista mogłaby się ciągnąć jeszcze przez kilka akapitów. Na ile to realny problem, a na ile wygodna wymówka, trudno ocenić.
– Mieszkanie z rodzicami jest mi, póki co, na rękę. Obecnie też nikogo nie mam więc i nie ciągnie mnie, by wynieść się. Dokładam swoją kasę do mieszkania, więc jest sprawiedliwie – czytamy naforum internetowym pcLab.
Niektórzy młodzi wydają się podchodzić do kwestii mieszkania z rodzicami pragmatycznie i identyfikują przebywanie w rodzinnym domu jako coś rozsądnego, coś, co pomoże im w dalszej perspektywie odłożyć na swoje.
Jest to dość poważny argument, bo choć wyprowadzając się z domu nie trzeba od razu kupować własnego M, to rosnące ceny mieszkań rzeczywiście są realną barykadą dla młodych ludzi. Na rynku pierwotnym w Warszawie musimy już zapłacić ponad 10 tys. zł za mkw.
Mieszkań w Polsce jest również za mało - mamy drugą najniższą liczbę mieszkań w przeliczeniu na 1000 mieszkańców w UE. To z kolei napędza ceny na rynku wynajmu, przez co najem koniec końców robi się kompletnie nieopłacalny. W konsekwencji młoda osoba, która rzeczywiście chce się usamodzielnić, stoi przed wyborem: albo wezmę 30-letni kredyt albo mieszkam z rodzicami. A część osób nie ma nawet takiego wyboru - nie ma odpowiednich zarobków, oszczędności i stabilnego zatrudnienia, żeby wziąć kredyt. Dla takich osób mieszkanie z rodzicami to często jedyna dostępna opcja, jak mówi doktor Jakub Sawulski z SGH w Warszawie.
Osobną sprawą jest to, że młodzi ludzie żyją wciąż w świecie marzeń i zdecydowanie łatwiej wydać im pieniądze na przyjemności, niż odkładać na własne mieszkanie. Jak podkreśla Izabela Kielczyk, po 25. roku życia, a zwłaszcza po trzydziestce, warto zmienić swoje nastawienie i priorytety na ważniejsze.
Kwestia ekonomiczna tłumaczy częściowo problem młodych gniazdowników. Osobną sprawą jest, trudno mierzalna, chęć wzięcia się za ciężką pracę. Kolejna rzecz to wiedza o pieniądzach i oszczędzaniu, którą rzadko wynosimy ze szkoły lub domów rodzinnych. Jak wskazują badania, osoby w wieku 18-25 lat żyją ponad swoje możliwości, wydając pożyczone z banków pieniądze na zachcianki, takie jak zagraniczne wakacje, droga elektronika czy modne ubrania. W zeszłym roku młodzi byli zadłużeni na kwotę 147 mln zł. I choć mieszkania faktycznie są drogie, to bez odpowiedniej edukacji finansowej nie ma to większego znaczenia, jeśli młodzi co roku muszą mieć nowy model iPhona.