Podczas tegorocznej aukcji Pride of Poland za konie arabskie z polskich stadnin zapłacono łączne niemal 1,6 mln euro. Sęk w tym, że za większość tego wyniku odpowiedzialna jest zaledwie jedna klacz: sprzedana za 1,25 mln euro Perfinka. To drugi najlepszy wynik w historii.
Gdyby nie pochodząca ze stadniny w Białce Perfinka, wynik niedzielnej aukcji przedstawiałby się znacznie gorzej. Jak zauważa "Gazeta Wyborcza", po odjęciu kwoty zapłaconej za Perfinkę, osiem pozostałych koni kupiono za 337 tys. euro. Z tego 102 tys. euro trafi do stadniny w Janowie Podlaskim, a 180 tys. euro do Michałowa.
Stadniny myślą o przyszłości
Prezes stadniny w Janowie Podlaskim Marek Gawlik jest z wyniku zadowolony. – Wystawiamy dobre konie, ale nie te, które mają kluczowe znaczenie. Musimy myśleć nie tylko o cenach na aukcjach, ale o nagrodach zdobywanych na czempionatach – stwierdził.
Za sukces tegoroczne Pride of Poland uznaje również minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski. Jak wyznał w rozmowie z "Wyborczą" liczy na to, że okres trudnego, krytycznego oceniania polskiej hodowli, jaki ma miejsce od kilku lat, dobiegł końca.
Mniej optymistycznie wynik akcji oceniają eksperci. Jak przyznaje Jerzy Białobok, były prezes stadniny w Michałowie, że impreza była w miarę udana, jednak gdyby nie Perfinka, "byłoby cienko".
Zastrzyk gotówki
Jak pisaliśmy niedawno w INNPoland.pl, w tym roku na narodowy czempionat rząd PiS ustanowił najwyższą w historii pulę nagród – wynoszącą około miliona złotych i niemal w całości finansowaną z Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa oraz przez sponsorów.
Przed rokiem kwota sięgała "ledwie" 58 tys. złotych. Jako że pokaz jest pokazem narodowym, zostaną na nim zaprezentowane wyłącznie polskie konie. Prywatni hodowcy tych zwierząt twierdzą zatem, że z puli nagród skorzystają głównie państwowe hodowle w Michałowie i Janowie Podlaskim. To sprytny sposób na dofinansowanie tych stadnin, który omija bezpośrednie wsparcie pieniężne od państwa. Tego bowiem zabraniają unijne przepisy.
Dzisiejszy Pride of Poland w Janowie Podlaskim jest zaledwie cieniem słynnej niegdyś na cały świat aukcji koni. Wydarzenie z roku na rok zarabia coraz mniej. W 2015 r. na aukcji sprzedano 25 koni za 3 mln 995 tys. euro, w 2016 r. było to już 16 koni za 1 mln 271 tys. euro, w 2017 r. tylko 6 koni za 410 tys. euro, zaś w 2018 - zaledwie 3 konie za 385 tys. euro.
Słabe wyniki finansowe aukcji rozpoczęły się w 2016 r., kiedy to ówczesny minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel zwolnił ze stadniny koni w Janowie Podlaskim i Michałowie dwóch doświadczonych prezesów - Marka Trelę i Jerzego Białoboka w związku z niepotwierdzonymi zarzutami o pokątny handel końskimi embrionami.
Miejsca kierownicze obsadzono zaufanymi ludźmi PiS, lecz zmiany w kadrach poskutkowały radykalnymi spadkami finansowymi całej aukcji. Wiele do życzenia pozostawiały również tragiczne warunki, w których przebywały końskie czempiony.