Wręcz absurdalnie wysokie opłaty za roaming spoza EU powodują, że korzystanie z telefonu za granicą staje się ostatecznością. Nie dziwi więc fakt, że Białorusini proszą polskie sieci komórkowe o zniesienie wysokich kosztów na czas protestów - za jeden gigabajt trzeba bowiem zapłacić nawet ponad 3 tysiące złotych.
Chyba każdy, kto wyjechał poza teren UE, dostał "sympatycznego" SMS-a z informacją o kosmicznie wysokich stawkach za połączenia i transmisję danych. Aby otrzymać podobną wiadomość wcale nie musimy jechać daleko - wystarczy wybrać się do naszych wschodnich sąsiadów - Ukraina, Białoruś czy Rosja (obwód kaliningradzki).
Powiedzieć, że stawki za roaming są wysokie, byłoby ogromnym niedopowiedzeniem. Są wręcz horrendalnie wysokie. W mojej sieci podróżując po europejskich krajach nienależących do UE, cena za 1 GB internetu wynosiła z reguły ok. 3600 złotych. Oznacza to, że za obejrzenie kilku krótkich filmików na YouTubie musiałbym zapłacić kwotę równą niemal średniej krajowej netto.
Już raz zdarzyło mi się symboliczne odczuć kosztowność roamingu. Będąc w Białowieży, czyli w strefie przygranicznej z Białorusią, mój telefon połączył się z tamtejszą siecią. Trwało to może kilka minut, lecz do momentu, kiedy to zauważyłem, smartfon pobrał w tle ok. 200 kB danych - prawdopodobnie aktualizację pogody. Dosłownie chwila nieuwagi kosztowała mnie całe 7 złotych.
Podobną sytuację miał również nasz redakcyjny kolega. Podczas pobytu w Rumunii jego telefon połączył się z Ukraińską siecią. Niestety, dość późno się zorientował, przez co jego rachunek na koniec miesiąca powiększył się o kilkaset złotych. Na szczęście pomogła reklamacja, dzięki której udało mu się obniżyć koszt roamingu o połowę.
Jak uniknąć opłaty za roaming?
Warto zwrócić uwagę na nazwę sieci po przekroczeniu granicy, choć nie da nam to stuprocentowej pewności, że unikniemy wysokiego rachunku. Oto przykład - znajomy zaraz po przejechaniu granicy serbsko-węgierskiej myślał, że od razu będzie miał darmowy internet w ramach UE. Tymczasem cały czas był połączony z serbską siecią, która, o dziwo, miała identyczną nazwą jak ta na Węgrzech. Tutaj również szybkie sprawdzenie pogody i maila zakończyło się na kilku megabajtach, co dało kwotę ponad 300 zł za kilka minut surfowania w sieci.
W tej sytuacji, aby uchronić się przed niechcianymi kosztami, najlepiej zablokować transmisję danych w roamingu lub ewentualnie wszystkie działające w tle aktywności sieciowe, jak automatyczna aktualizacja pogody.
– Aby uniknąć takich przypadków należy sprawdzić, w jaki sposób ustawiony jest w telefonie wybór sieci. Zazwyczaj jest to wybór domyślny, więc trzeba zmienić go ręcznie („na sztywno”) na swoją sieć krajową. Warto też pamiętać, że po zalogowaniu do obcej sieci klient otrzymuje tzw. SMS powitalny, w którym jest informowany m.in. o stawkach obowiązujących za połączenia w danym kraju – informuje Arkadiusz Majewski z sieci Plus.
Kiedy już jednak wysoki rachunek nam się nabije, warto złożyć reklamację w swojej sieci. – Reklamacje to sprawa indywidualna. Oczywiście jest to prawo klienta, lecz to zależy od konkretnej sprawy, dlatego każdy przypadek jest rozwiązywany inaczej – odpowiada nam Wojciech Jabczyński rzecznik Orange Polska.
Roaming a protesty na Białorusi
Co wspólnego mają jednak wysokie opłaty za roaming z protestami na Białorusi? W odwecie za liczne manifestacje Białorusinów reżim Łukaszenki (wybranego według obywateli kraju niedemokratycznie) odłączył na krótki czas Internet. W ten sposób chciał ograniczyć kontakt wewnątrz kraju oraz samej Białorusi ze światem. Obecnie sieć na Białorusi działa, lecz nie jest pozbawiona blokad.
Dlatego Białorusini proszą o zniesienie opłat za roaming przez polskie sieci na czas protestów. Ułatwi to komunikacje oraz umożliwi swobodną pracę dziennikarzy, którzy relacjonują tamtejsze wydarzenia.
Przypomnijmy, że w zależności, z jakiej polskiej sieci korzystamy, cena za 1 MB w Białorusi może wynieść ok. 30-50 zł.
Obecnie na prośby Białorusinów zareagował litewski operator Tele2 Lietuva oraz Telia znosząc swoje opłaty za roaming - informuje portal LRT.
Nie takie proste
Białorusi domagają się również wzmocnienia zasięgu w strefach przygranicznych, aby więcej osób mogło korzystać np. z internetu mobilnego dostarczanego przez polskie sieci.
Jak się okazuje, nie jest to takie łatwe. Nadajniki w strefach przygranicznych są ustawione w taki sposób, aby nie wchodzić ze swoim zasięgiem na terytorium innego państwa - co ma również chronić nas przez omyłkowym połączeniem z zagraniczną siecią. Sprawy zasięgu są również regulowane prawnie umowami międzynarodowymi, jak tłumaczy rzecznik Orange Polska.
Dopytaliśmy się również o stanowisko sieci Orange Polska w kwestii apelu Białorusinów o zniesienie opłat. Dostaliśmy odpowiedź, że jeśli sieć się ustosunkuje do tej sprawy, na pewno zostaniemy poinformowani.