W nowelizacji ustawy budżetowej przewidziany jest deficyt w wysokości aż 109 mld zł. Eksperci oceniają, że w ten sposób rząd może tworzyć sobie "poduszkę finansową" na trudną końcówkę roku – i sztucznie wzmocnić budżet na 2021 r.
Jak ocenia w rozmowie z serwisem Business Insider Sławomir Dudek, główny ekonomista Pracodawców RP i wieloletni pracownik Ministerstwa Finansów, gigantyczny deficyt budżetowy sprawia wrażenie, jakby rząd przewidywał trudną sytuację finansową w końcówce roku.
Inne możliwe wytłumaczenie to chęć "przypudrowania" budżetu na 2021 r. Przesunięcie na aktualny rok części przyszłorocznych wydatków sprawiłoby, że przyszłoroczne finanse na pierwszy rzut oka będą wyglądały lepiej.
– To taka "sztuczna" konsolidacja. Będzie się czym chwalić, ale to tylko na papierze – stwierdza Dudek. – Trochę to jest niezrozumiałe, bo poprawi jedynie kasowy deficyt, ten unijny liczony przez Eurostat na szczęście jest na takie kombinacje odporny. O tym jednak dowiadujemy się zawsze z dużym opóźnieniem – dodaje.
Kreatywna księgowość rządu?
Już po ujawnieniu projektu nowelizacji ustawy budżetowej mocno skrytykował go Leszek Balcerowicz.
– Premier Morawiecki wprowadza opinię publiczną w błąd, podając wycinek tematyki zwanej finanse publiczne. Dziura budżetowa łącznie przekroczy ponad 200 mld złotych – stwierdził były prezes NBP w TVN24.
Według Balcerowicza, problemy gospodarcze zaczęły się już przed zamieszaniem związanym z pandemią koronawirusa. Winą obarcza politykę partii rządzącej. Uważa, że jest to skutek nacjonalizacji spółek, zwiększania udziału państwa w rynku, uderzanie w rdzeń państwa prawa, a w następstwie powyższych – spadek prywatnych inwestycji.