W szumnie zapowiadanej przez PiS fabryce maseczek w Stalowej Woli miało powstawać 30 mln maseczek miesięcznie – jednak 4,5 miesiąca później po budynku hali Europark Wisłosan wciąż hula wiatr. Cały czas nie wiadomo też, kiedy dokładnie ruszy nowy zakład i ile osób będzie zatrudniać.
Fabryka maseczek ochronnych w Stalowej Woli miała zostać utworzona przez Agencję Rozwoju Przemysłu w ramach inicjatywy Polskie Szwalnie, zainicjowanej w połowie kwietnia przez prezydenta Andrzeja Dudę i wicepremier Jadwigę Emilewicz.
W wypuszczonym z tej okazji spocie reklamowym pojawiła się m.in. zapowiedź uruchomienia fabryki, która mogłaby produkować nawet 30 mln maseczek miesięcznie. ARP zamierzała stworzyć zakład w nowiutkiej hali Europark Wisłosan, otwartej w styczniu tego roku przez Andrzeja Dudę.
Co z maseczkami?
Po 4,5 miesiącach o nowej fabryce nic jednak nie słychać. Stan przygotowań do otwarcia pojechał sprawdzić na miejscu dziennikarz serwisu Business Insider – i odkrył, że hucznie zapowiadana fabryka zamknięta jest na cztery spusty.
O co chodzi? Prawdopodobnie o to, że rynek zwykłych maseczek bez certyfikatów jest już nasycony – więc nowa fabryka zmuszona jest postawić na maseczki certyfikowane. ARP zapewnia, że maszyny do produkcji są już zamontowane i zintegrowane, ale cały czas trwa budowa "clean roomów": pomieszczeń z atmosferą ochronną zapobiegającą przedostawaniu się do nich zanieczyszczeń.
Nie wiadomo jednak, kiedy fabryka ruszy i ile osób zostanie w niej zatrudnionych. Jak tłumaczy ARP, będzie to zależeć "od rodzaju produkcji".
Test maseczek
Maseczki mają nas chronić przed rozpowszechnianiem się drogą kropelkową wirusa, w szczególności kiedy kichamy lub kaszlemy. Tak naprawdę nie ma dokładnych badań, które potwierdzą słuszność noszenia owych maseczek lub też nie.
Dlatego naukowcy z Duke University przeprowadzili badania skuteczności maseczek. Do tego celu wykorzystali 14 różnych maseczek lub innych osłon twarzy, takich jak bawełniane bandany. Badanie pokazało, że najlepiej kropelki zatrzymywały dobrze dopasowane maski N95, później znalazły się maseczki chirurgiczne, a za nimi maski wykonane z polipropylenu.
Najgorzej wypadło noszenie bandany, która mizernie blokuje kropelki. W przypadku zakrywania twarzy polarem, naukowcy doszli do wniosku, że już lepiej nic nie mieć na twarzy.