
Reklama.
Dokumenty dotyczące m.in. transakcji zakupu respiratorów uzyskała w trybie dostępu do informacji publicznej Sieć Obywatelska Watchdog Polska. To, co w nich widzimy, może przyprawić o zawroty głowy każdego, kto kiedykolwiek miał okazję zobaczyć jakąkolwiek fakturę.
Jak zauważa "Dziennik Gazeta Prawna", całość opracowana jest na anglojęzycznym wzorze, w którym pojawiają się... błędy językowe ("oryginal" zamiast "original"). Nie ma też pewności, jak dokładnie brzmi nazwa spółki sprzedającej urządzenia resortowi kierowanemu wówczas przez Łukasza Szumowskiego: w nagłówku firma podaje "Co. Ltd.", zaś na pieczęci "Sp. z o. o.". W nagłówku nie pojawia się również NIP sprzedawcy, w całym dokumencie brakuje też stawki VAT lub informacji o zwolnieniu z podatku.
Faktura miała być częściowo przedpłacona, jednak nie jest pewne, ile przedpłata wynosiła: podane jest zarówno 65 proc., jak i 50 proc. Dokument pokazuje również, że 100 z 645 respiratorów miało być dostarczonych w czerwcu – brakuje jednak informacji o terminie dostawy reszty urządzeń.
"Słowem, faktura rodzi wątpliwości, czy spełnia wymogi formalne wskazane w ustawie o VAT (art. 106e). To problem nie tylko wystawcy, ale głównie nabywcy, czyli resortu zdrowia. Pytanie, czy dokumentuje ona rzeczywistą transakcję?" – pyta "DGP".
Respiratory od byłego handlarza bronią
O sprawie kupna respiratorów przez resort zdrowia od byłego handlarza bronią z czarnej listy ONZ, Andrzeja Izdebskiego, informowała w maju "Gazeta Wyborcza". Kontrowersje wzbudzała nie tylko przeszłość kontrahenta, ale również astronomiczna kwota transakcji – choć na rynku ceny respiratorów sięgają ok. 70-90 tys. zł, to firma E&K zażyczyła sobie ok. 160 tys. za sztukę.W lipcu, w wyniku przeprowadzonej kontroli poselskiej politycy z KO Dariusz Joński i Michał Szczerba odkryli, że w fakturach pro forma końcowa kwota za respiratory od firmy E&K wyniosła 81,3 mln euro, czyli 370 mln złotych wg kursu euro z 14 kwietnia (wtedy doszło do transakcji).