Na pozór brakuje w tym logiki. Miałeś pieniądze na zakup swojego wymarzonego używanego samochodu - to musisz jeszcze trochę dołożyć, ponieważ ceny na rynku aut używanych diametralnie wzrosły. Koronawirus prawie na każdym kroku robi nam pod górkę.
Pandemia koronawirusa zaskoczyła nas znienacka. Wielu z nas pomyślało, że niestabilna gospodarka spowoduje masową wyprzedaż aut używanych, co przełoży się na niższe ceny – nic bardziej mylnego. Ceny samochodów z "drugiej ręki" poszły w górę. Chcąc zrozumieć tę anomalię rynkową zwróciliśmy się do Karoliny Topolova, która jest dyrektorem generalnym AURES Holdings, operatora międzynarodowej sieci autocentrów AAA AUTO.
– Podczas największego kryzysu wywołanego koronawirusem, ceny dramatycznie spadły, ponieważ handlowcy chcieli zwiększyć sprzedaż, która obniżyła się z powodu różnych ograniczeń w przemieszczaniu się ludzi, lub z powodu obawy przed infekcją po stronie klientów - mówi Karolina Topolova.
- Z drugiej strony, po ustabilizowaniu się sytuacji i dalszej sprzedaży samochodów po niższych cenach, rozpoczął się niedobór aut używanych i ceny zaczęły rosnąć - tłumaczy.
- Według naszych analiz, ceny będą nadal rosły. W ciągu kilku tygodni może to być nawet jedna dziesiąta, niezależnie od kategorii i marki – dodaje Topolova w rozmowie z INNPoland.pl.
Fabryki z zaciągniętym hamulcem ręcznym
Nasza rozmówczyni również zwraca uwagę, że jednym z powodów wzrostu cen na rynku aut używanych był przestój fabryk produkujących nowe samochody. Średnio od kwietnia br. ceny aut "z drugiej ręki" wzrosły o 20 proc..
Z sytuacji nie są zadowoleni również sami sprzedawcy, którzy mają powody do narzekań, ponieważ spadki dotyczące sprzedaży nowych samochodów nierzadko wynoszą 50 proc., porównując je z zeszłym rokiem.
– Obecnie sprzedaż stanowi około 80 proc. zeszłorocznych wyników. Zatem wielkość sprzedaży nadal nie wróciła do normy. Kiedy epidemia ponownie nabierze siły, dowiemy się, jaki będzie jej finalny wpływ – zauważa dyrektor generalna AURES Holdings.
Polska nie jest odosobniona w tym przypadku. W Stanach Zjednoczonych zanotowano, aż 22 proc. wzrost cen używanych samochodów osobowych i ciężarowych w czerwcu, w lipcu wartość ta spadła do 16 proc. - informuje "New York Times".
Spora część obywateli USA kupuje używane samochody w trosce o własne zdrowie, aby mogli podczas pandemii koronawirusa uniknąć pociągów, autobusów lub firm świadczących usługę przewozu osób. Jest to też forma pewnej oszczędności w trudnych czasach - zamiast kupić nowe auto z salonu, Amerykanie szukają czegoś na rynku wtórnym.
Co słychać w motoskansenie?
Średnio oferowane auta używane w Polsce mają blisko 12 lat i przejechały ok. 180 tys. kilometrów. Jeśli zechcemy nabyć używane według średniej rynkowej, powinniśmy przygotować 19 tys. zł. Najczęściej oferowanym autem jest Opel Astra, Audi A4 oraz BMW serii 3.
Szczególne wzrosty dotykają aut rodzinnych - kombi i SUV, co oczywiste, gdyż ograniczenia pandemiczne spowodowały, że Polacy na wakacje wybierali się samochodami w większej liczbie niż dotychczas.
Jednak są okazje
Jest jeden segment aut używanych, które warto rozważyć, a których podwyżki nie powinny być dotkliwe. To ciekawe, rzadkie auta, które mogą okazać się dobrą inwestycją.
Aby znaleźć takie auto powinniśmy przede wszystkich szukać samochodów w dobrym stanie, z udokumentowanym przebiegiem, nietuzinkowych modeli i wersji wyposażenia, czy aut które stały się ikonami motoryzacji, jak niezniszczalny Mercedes W124 tzw. baleron. Są to wręcz podstawowe kryteria, które będą gwarancją dobrej inwestycji.
– Warty uwagi jest z pewnością pierwszy Boxster w najmocniejszej wersji S. Te samochody, wyposażone w silnik 3.2 litra, możemy znaleźć w cenie 60 000-80 000 złotych. Patrząc na poprzedników, modele te mają dalszy potencjał wzrostowy, ponieważ praktycznie każda wcześniejsza generacja 911-stki wiąże się obecnie z wydatkiem ponad 200 tys. złotych. Możemy liczyć, że najbardziej usportowiona wersja Boxstera podąży tą ścieżką – zaznacza w rozmowie z INNPoland.pl Michała Prządę, który jest managerem w Classic Motors Staniszewski.