Senat chce poprawić swój wizerunek w oczach wyborców i odciąć się od projektu ustawy zwiększającej pensje posłów. Dlatego rozpoczął właśnie pracę nad uregulowaniem wynagrodzeń w całej budżetówce.
W kwestii podwyżek w sektorze publicznym sprawy w swoje ręce postanowił wziąć Senat. Chce zwiększyć wynagrodzenia w całej budżetówce. To nowa strategia działania Platformy Obywatelskiej.
– Zleciłem prace przygotowawcze senackiemu Biuru Analiz, Dokumentacji i Korespondencji, które ma przeanalizować, jak wygląda aktualny system konstruowania płac sfery budżetowej – odpowiada marszałek marszałek Senatu Tomasz Grodzki w rozmowie z "Dziennikiem Gazeta Prawna".
– Najpierw musimy wyjść z ofertą dla ludzi, potem dla władzy – dodaje Grodzki.
Marszałek Senatu zwraca również uwagę, że wynagrodzenia w budżetówce powinny być podniesione do średniej krajowej, aby określały pensje na kolejnych etapach zawodowej kariery. Dzięki temu osoba zaczynająca pracę w budżetówce wiedziałaby na starcie, ile zarobi. Wynagrodzenia byłyby mnożnikowo powiązane ze średnią pensją w gospodarce. Na tej samej zasadzie liczone byłyby pensje parlamentarzystów, wiceministrów i innych osób pełniących ważne funkcje w państwie – informuje "DGP".
Pomysł Senatu ma prawdopodobnie zetrzeć złe wrażenie po projekcie ustawy, która zwiększała uposażenia posłów i za którą głosowali parlamentarzyści z Platformy Obywatelskiej. Spośród wszystkich posłów przeciw byli jedynie z ugrupowania Konfederacji.
Jak zauważa dziennik, jeśli Senat lub PO wyjdzie z propozycją podwyżek dla całej budżetówki, "PiS może znaleźć się pod presją i mieć kłopot w przeprowadzaniu oszczędnościowych ruchów".
W tym momencie szeregowi posłowie i senatorowie zarabiają 5890 zł na rękę. Oprócz tego otrzymują 2,5 tys. diety na koszt wykonywania mandatu oraz 14 tys. zł na utrzymanie biura poselskiego.