Zimnolubni lub oszczędni - naszym kosztem - sąsiedzi, to zmora wielu lokatorów. Nie inaczej było w przypadku pewnego Łodzianina, którego sprawą zajął się Sąd Najwyższy. Zakręcający zimą grzejniki mężczyzna korzystał z ciepła sąsiadów, lecz, koniec końców, nie wyszło mu to na dobre.
Z wyroku Sądu Najwyższego dowiadujemy się, że sprawa się ciągnęła od 2016 r. Wtedy mieszkaniec Łodzi pozwał spółdzielnię mieszkaniową o nadpłatę kosztów ogrzewania jego lokalu w latach 2010-2015.
Swój pozew łodzianin uzasadniał, pisząc, że w sezonie grzewczym korzystał tylko z kaloryfera w kuchni. Zwrócił uwagę, że podzielniki ciepła wskazywały 2-3 kreski, choć grzejniki były wyłączone. To był jego zdaniem wynik zimnego odparowania, a on sam nie powinien płacić za niezużyte ciepło.
Choć Sąd Najwyższy odnosił się głównie do kwestii formalnych i zasadności skargi złożonej przez Prokuratora Generalnego, to nawiązał też krótko do jądra sporu. Przyznał rację spółdzielni twierdzącej, że grzejniki nie są jedynymi źródłami ciepła w mieszkaniu.
Dodał, że cechą charakterystyczną instalacji centralnego ogrzewania w budynkach z okresu lat 70. i 80. jest to, że część tej instalacji jest wspólna dla wielu mieszkań. Dlatego w razie zakręcenia zaworów termostatycznych przez mieszkańca, jego lokal nadal będzie ogrzewany ciepłem z sąsiednich mieszkań.
– Powód świadomie rezygnując z ogrzewania czterech pomieszczeń w mieszkaniu poprzez zakręcenie grzejników, nolens volens korzystał z ciepła dostarczanego przez nieopomiarowaną część instalacji przez sąsiednie, ogrzewane pomieszczenia – uznał SN i stwierdził, że spółdzielnia ma prawo oczekiwać od łodzianina uczestnictwa w kosztach ciepła.
Sąsiedzi zakręcają kurki
Dwa lata temu opisywaliśmy problem nagrzejnikowych podzielników kosztów i uciekania ciepła przez ścianę do sąsiadów. Zdarza się bowiem, że gdy sąsiad zakręci kurek, my musimy rozkręcać grzejniki na „piątkę”.
Ciepło ucieka wtedy przez ścianę i czyni temperaturę w obu mieszkaniach w miarę znośną, tyle, że nasz podzielnik pokazuje, że grzejemy jak szaleni, podczas gdy kolega zza ściany jest do bólu oszczędny.