
Organizacje kolejowe nie zostawiły suchej nitki na przygotowanym przez Ministerstwo Infrastruktury projekcie ustawy regulującej pracę maszynistów. Ostrzegają, że może ona doprowadzić do paraliżu kolei.
REKLAMA
W swoim założeniu ustawa, o której pisze "Dziennik Gazeta Prawna", ma wyeliminować zagrożenia bezpieczeństwa ruchu kolejowego. Niektóre jej zapisy wzbudziły jednak w branży niezły popłoch.
Czytaj także: Były szef PKP miażdży "przedpotopowy system". Pasażerowie siedzą ściśnięci, a całe wagony wolne
W ustawie znalazł się m.in. zapis zaliczający do czasu pracy maszynistów czas na dojazd do pociągu oraz powrót do domu. Oznacza to, że maszynista nie będzie mógł od razu wrócić do domu pociągiem, którym przyjechał na daną stację – ale obowiązkowo spędzić kilka godzin w hotelu.
Rząd chce również zróżnicować limity wymiaru pracy dla maszynistów na umowie o pracę i na innych formach zatrudnienia. W pierwszym przypadku limit ma wynieść 40 godzin tygodniowo, zaś w drugim 48 godzin. Oznacza to, że lepiej zarabiać będą maszyniści na zleceniach.
"DGP" podaje, że zapisy projektu tworzyli przede wszystkim związkowcy z PKP: w kuluarach mówi się, że chcą tym osłabić prywatnych przewoźników towarowych.
– Zmiany uderzą jednak we wszystkich – zarówno w przewoźników towarowych, jak i pasażerskich – państwowych i samorządowych. Deficyt maszynistów znacznie się pogłębi. (...) Można się spodziewać, że zmiany pogłębią też problemy transportu w czasie pandemii COVID-19 – mówi "DGP" Jakub Majewski z fundacji Pro Kolej.
Starania o klienta? O nie!
Przypomnijmy, że na początku tego roku PKP Intercity skarżyło się na otrzymanie przez prywatnego przewoźnika Leo Express zgody na uruchomienie połączenia z Terespola do Pragi przez Warszawę i Katowice.Kolejowy monopolista skarżył się, że będzie musiał wprowadzić zniżki na bilety "w celu zatrzymania pasażera przy swoich usługach", a nawet wprowadzić na tory lepsze pociągi.
