Jak bezpiecznie robić zakupy w czerwonej strefie – to problem, z którym w tym momencie zmaga się wielu z nas. Część sieci handlowych, na czele z Biedronką, zdecydowała się powrócić do rozwiązania znanego z wiosennego lockdownu: sklepów otwartych przez całą dobę. Czy opłaca się robić zakupy w środku nocy? Postanowiłam to sprawdzić.
Od kilku dni ponad 400 Biedronek w całym kraju zmieniło się w sklepy całodobowe, inne wydłużyły godziny otwarcia – podobnie zrobiło zresztą wiele działających w Polsce sieci handlowych. W teorii mamy dzięki temu możliwość zrobienie zakupów szybko i sprawnie, bez obaw, że trafimy na kolejki, limit klientów czy godziny dla seniorów. Czy to prawda? Już wam mówię.
Wydłużenie godzin pracy sklepów to nie nowość, ale tak się złożyło, że wiosną ani razu nie było potrzeby, abym z nich musiała skorzystać. Przyszła jednak jesień, liczba nowych zakażeń niebezpiecznie szybuje, do sklepów powróciły limity i zdarzyło mi się już raz czy dwa stanąć w kolejce przed wejściem. Dlaczego więc nie sprawdzić czy nocne zakupy nie są dobrą alternatywą?
Zajrzałam na stronę Biedronki, upewniłam się, że jeden z moich najbliższych sklepów jest całodobowy, spakowałam plecak – i grubo po godzinie 23 ruszyłam w drogę, ostro ziewając.
Zaraz przy wejściu do sklepu moim oczom ukazał się widok, do którego raczej ostatnimi czasy nie przywykłam: dwa stosiki wolnych wózków, które sugerowały, że wewnątrz raczej nie trafię na hordę klientów spragnionych pierogów i naklejek na Fajniaki.
Nie myliłam się. Oprócz mnie, około północy po sklepie kręciła się tylko garstka ludzi: dwie pary z wypełnionymi po brzegi koszykami, buszująca po stoisku z warzywami pani w średnim wieku i starszy pan, pogodnie gawędzący z podliczającym jego zakupy kasjerem.
Nie był to co prawda cały sklep dla mnie – ale ludzi było na tyle mało, że spokojnie mogłam unikać kogo chciałam, zajmując się własnymi sprawami. Gdybym była w stanie dotrwać do 2 czy 3 nad ranem, zapewne byłoby pod tym względem jeszcze lepiej.
A co z asortymentem? Cóż, to mnie chyba zaskoczyło najbardziej. Sami zresztą zobaczcie:
Zdecydowanie nie było na co narzekać. Warzywa, nabiał, mięso czy kasze i makarony – wszystko było dostępne. Owszem, największy problem był z pieczywem, ale tego akurat się spodziewałam: w nocy nie ma pewnie ani wystarczająco dużo klientów, ani personelu żeby usprawiedliwić wypiek na bieżąco. Wciąż jednak mogłam kupić chleb, bagietkę czy kilka bułek – jest to wybór, o jakim nawet nie śnię zjawiając się w sklepie o godz. 19 przed początkiem długiego weekendu.
Czy warto robić zakupy w nocy?
Z małym zaskoczeniem stwierdzam, że rzeczywiście warto. Nie jest to rzecz dla każdego, ale jeśli tylko jesteśmy w stanie utrzymać się na nogach i mamy możliwość przetransportowania większych zakupów – to zdecydowanie można udać się do sklepu w nocy.
Pomyślcie tylko: tygodniowe zakupy bez potykających się o wasz wózek ludzi, kolejek wchodzących w alejki czy walki o dostęp do warzyw. Dodatkowym bonusem jest to, że w aktualnej sytuacji takie zakupy są po prostu bezpieczniejsze. Pamiętajcie tylko, żeby kupić dużo kawy na następny dzień.