Zamknięcie gastronomii to kolejny krok rządu po niedawnych obostrzeniach wobec siłowni i klubów fitness. Okazuje się, że rozważano zamknięcie też innych gałęzi gospodarki. Póki co wybrano wariant łagodniejszy, ale tak naprawdę nikt nie wie, na kogo padnie dalej, jeśli pandemia będzie się rozwijać.
Money.pl ustalił, że nowe obostrzenia rozważano nie tylko wobec branży gastronomicznej. Wśród omawianych propozycji miały się znaleźć także te, które ograniczałyby np. fryzjerów i kosmetyczki. Serwis podaje, że zastanawiano się nawet nad zamknięciem części przemysłu.
Z informacji portalu wynika, że rząd decydował wśród kilkunastu propozycji. Wybrano póki co łagodniejszy wariant. Ponadto trwają pracę nad przygotowaniem pakietu pomocowego dla firm.
Źródła, na które powołuje się Money.pl, wskazują różne możliwości. Mowa m.in. o sumie 1-3 mld zł lub nawet o kwocie mogącej sięgnąć 20 mld. Nie znamy jeszcze formuły, w jakiej rząd zechce pomóc gospodarce.
Zamknięto kawiarnie, restauracje
O tym, że rząd poważnie podchodzi do tematu restrykcji, świadczy dzisiejsza konferencja. Dowiedzieliśmy się na niej, że restauracje, bary i kawiarnie zostają zamknięte na 2 tygodnie, a posiłki będą mogły być zamawiane wyłącznie na wynos.
– Obostrzenia są poważne, ale liczę na to, że gospodarka będzie pracowała na obrotach szybszych niż wiosną. To jest możliwe, nie zamykamy zakładów usługowych i produkcyjnych, ale apelujemy, wszędzie tam powinny obowiązywać ścisłe obostrzenia sanitarne – powiedział premier.
Zanim ofiarą obostrzeń padła gastronomia, rząd zamknął częściowo branżę fitness. Na ulice Warszawy wyszło wielu protestujących, którzy nie mogli zrozumieć ruchu władz. Zwracali uwagę, że kluby i siłownie i tak mocno oberwały w trakcie pierwszego lockdownu.
Kolejne zamknięcie zagrozi bankructwem wielu obiektów z powodu niepewności wśród ćwiczących i negatywnego ratingu ze strony banków i firm leasingowych. Wskazywali też, że nie znano ognisk koronawirusa występujących w tych miejscach.