Choć branża sportów zimowych zapewnia o bezpieczeństwie jazdy na stokach, to omija się jeden oczywisty element wypadu na narty – stłoczone kolejki do wyciągów. W weekend sezon rozpoczęły m.in. ośrodki narciarskie w Krynicy-Zdroju, a w sieci zaroiło się od zdjęć tłumów stojących narta w nartę. Niektórzy nie zasłaniali też ust i nosa, nawet mimo chłodu.
Standardowo wiele ośrodków narciarskich udostępnia kamery na żywo, filmujące stan naśnieżenia, pogodę i obłożenie stoków. Jedna z otwartych w Krynicy-Zdroju w weekend placówek tym samym jak na tacy podała władzy argumenty, czemu wyciągi narciarskie może powinny jednak zostać zamknięte, lub przynajmniej mogą wymagać jeszcze większych ograniczeń.
W sieci zaroiło się od zdjęć prezentujących tłok pod wyciągami. Bezpieczny dystans dwóch metrów? Zapomnijcie. Z głośników regularnie puszczany był komunikat przypominający o obowiązku zakrywania twarzy. Mimo tego niektórzy narciarze stwierdzili jednak, że na stoku nie muszą zasłaniać ust i nosa.
Sprawa dotyczy wyciągu narciarskiego Słotwiny Arena. Kamera na dole stoku pokazywała pstrokaty natłok narciarzy w kolejce do wyciągu krzesełkowego. Jeszcze rok czy dwa lata temu taki materiał byłby zupełnie oczywisty, a nawet nudny. W czasie epidemii koronawirusa sprawia jednak, że włos jeży się na głowie.
Nie pomógł też fakt, że początek sezonu zbiegł się z tygodniem promocji Black Week. W jego ramach zarządcy stoku oferowali karnety za połowę ceny. Nic więc dziwnego że turyści postanowili wykorzystać korzystne promocje i dopisującą pogodę. Po tym jak zdjęcia i materiały zaczęły krążyć po sieci (podzielił się nimi m.in. dziennikarz portalu 300polityka.pl Michał Olech) obraz z kamery u podnóża dziwnym trafem przestał być przez pewien czas nadawany.
W INNPoland.pl ściśle śledzimy kolejne zmiany, które mogą zaważyć na tegorocznym sezonie zimowym. Na chwilę obecną zimowe ferie szkolne odbędą się tylko w dwa tygodnie od 4 do 17 stycznia. Wyciągi narciarskie mają być otwarte, ale nie działać już będzie np. gastronomia na stoku. Podobnie zamknięte mają być pensjonaty i inne miejsca noclegowe. Goście masowo obchodzą jednak ograniczenia w hotelarstwie, meldując się w recepcjach na "wyjazdy służbowe" z rodziną.
Niedawno Minister Zdrowia Adam Niedzielski postraszył hotele odcięciem kurka z rządowymi pomocami, jeśli te będą przyjmować gości podróżujących "służbowo" tylko z nazwy. Jak można się domyślać, górale nie są zadowoleni, a niektórzy ostrzą już na PiS ciupagi.