Zabieranie prawa jazy na 3 miesiące po przekroczeniu prędkości o 50 km/h w terenie zabudowanym skutecznie odstrasza wielu od nadmiernego łamania przepisów. Zaproponowano rozszerzenie tego rozwiązania obszar niezabudowany. Jednak ten przepis nie wejdzie w życie - na drodze stanęły mu samorządy.
Radio ZET Biznes zauważył, że z nowelizacji ustawy Prawo o ruchu drogowym zniknął kontrowersyjny zapis. Chodzi o odbieranie prawa jazdy za przekroczenie dopuszczalnej prędkości o 50 km/h poza obszarem zabudowanym.
Dzisiaj ta regulacja obowiązuje wyłącznie w terenie zabudowanym. Kierowca, który przekroczy dozwoloną prędkość na drodze o 50 km/h jest decyzją administracyjną czasowo pozbawiany prawa jazdy. Zajmuje się tym starosta.
Co ciekawe, właśnie to mogło stać za odrzuceniem tego pomysłu. Nowelizacja prawa w tym zakresie nie spodobała się bowiem samorządowcom. "Rzeczpospolita" poinformowała, że zdaniem Związku Powiatów Polskich taki zapis nadmiernie obciążyłby starostwa.
ZPP oszacował, że nowa regulacja zwiększyłaby liczbę decyzji o zatrzymaniu uprawnień o 40 tys. na rok, a to przełożyłoby się na ponad 100 spraw administracyjnych na jedno starostwo rocznie. To z kolei wymagałoby większej liczby pracowników.
Nowelizacja prawa o ruchu drogowym
Rządowy projekt opisał na początku grudnia naTemat.pl. Wśród jego założeń znalazły się wówczas zapisy przewidujące zakaz korzystania ze smartfonu na przejściu dla pieszych, czy m.in. rozprawienie się z tzw. "jazdą na zderzaku". To zachowanie to jedna z przyczyn wypadków na drogach autostradach i ekspresówkach.
Ustalono wtedy, że bezpieczną odległością między pojazdami, którą należy zachować na tego typu drogach będzie połowa aktualnej prędkości. Oznacza to, że kierowca jadący 100 km/h będzie musiał poruszać się 50 m za poprzedzającym samochodem, a 120 km/h – 60 m. Obowiązek ten nie będzie dotyczyć przypadków, w których kierowca wykonuje manewr wyprzedzania.