Przedłużające się obostrzenia są szczególnie dotkliwe dla właścicieli górskich miejscowości. Zima jest dla nich czasem zarobku, więc z dnia na dzień tracą możliwości odrobienia dotychczasowych strat. Teraz zapowiadają sprzeciw.
Podhalańscy przedsiębiorcy mają dość obostrzeń. Money.pl podaje za PAP, że tamtejsi właściciele zamkniętych biznesów zamierzają otworzyć swoje działalności po 17 stycznia, niezależnie od wprowadzanych restrykcji.
– Jest to ostatni moment, żebyśmy mogli tej polityce rządu, która nas po prostu wykończy, powiedzieć veto. To nieprzypadkowa analogia do liberum veto. W Rzeczpospolitej Szlacheckiej chodziło o powstrzymanie tworzenia złego prawa, a my teraz też znaleźliśmy się w analogicznej sytuacji – mówi cytowany przez portal Sebastian Pitoń, inicjator Góralskiego Veto.
Dodał, że przedsiębiorcy konsultują swoje ruchy z prawnikami, dzięki czemu będą mogli bezpiecznie działać. Przedsiębiorcy nie mają wyjścia i zostali zmuszeni przez pandemię do takich kroków. Liczy, że akcja nabierze ogólnopolskiego charakteru.
– Efektem synergii uda się uruchomić lawinę nie do zatrzymania, ponieważ rząd nie ma narzędzi terroru. Urzędnicy, policjanci jadą na tym samym wózku co my i zdają sobie sprawę, że podcinają gałąź, na której wszyscy siedzimy – serwis cytuje pomysłodawcę akcji.
Podhale traci szansę na zarobek
Na początku grudnia opisywaliśmy apel włodarzy górskich miejscowości. Samorządowcy z południa Polski skupieni w Porozumieniu Gmin Górskich wystosowali do rządu petycję, prosząc o zmianę decyzję ws. ferii i obostrzeń w sezonie zimowym.
Podczas spotkania w Bukowinie Tatrzańskiej wskazywali ponadto, że górskie miejscowości turystyczne mogą stracić nawet 10 miliardów złotych i nie mają szans na dywersyfikację działalności.
Podhale żyje z zimowej turystyki. Teraz mieszkańcy czują się pozostawieni samym sobie.
– Gdy na wszystkich świętych zamknęli cmentarze, to wszyscy głosili, żeby kupować chryzantemy. A nami się nikt nie przejmuje. Otrzymujemy jakieś dotacje, ale co to jest w skali wszystkich kosztów utrzymania obiektów! – mówiła nam właścicielka jednego z tatrzańskich pensjonatów.