Klub Jagielloński po raz kolejny ocenił działania rządu za miniony rok. Poszczególne aspekty liczone są systemem ocen akademickich – od piątki do dwójki. Za pracę w ubiegłym roku Morawiecki nie dostał "do dzienniczka" ani jednej piątki. Było nieco dobrych ocen, ale też trzy dwójki z plusem.
W ramach rankingu polityk publicznych "Rząd pod lupą" KJ rozdaje oceny w poszczególnych kategoriach. Maksymalna nota to 5 – "bardzo dobrze". 4 oznacza "dobrze", 3 - "dostatecznie", a 2 – "źle". Klub wskazuje, że ubiegły rok, gdzie władza działała "w trybie awaryjnym", nie pozwolił na jednoznaczną wysoką lub niską ocenę.
Jak więc poradził sobie gabinet premiera w roku spod znaku Covid-19?
Z czym Morawiecki radził sobie w pandemii Covid-19
O dziwo, aż na czwórki oceniono politykę gospodarczą, innowacyjną i społeczną – podaje gazeta.pl. Raport pozytywnie ocenia m.in. działania rządu mające na celu ochronę gospodarki przed załamaniem związanym z pandemią koronawirusa.
Pochwały poczyniono względem "jednego z większych programów pomocowych w Unii Europejskiej" oraz aktywnej polityki fiskalnej rządzących.
W ramach polityki innowacyjnej doceniono zaś właśnie brak rewolucji. Zmiany legislacji w i tak trudnym 2020 r. zdaniem KJ tylko zwiększyły by niepewność. Instytucja wskazuje, że "kluczowe na tym etapie są jakość instytucji i procesów".
Jeśli chodzi zaś o politykę społeczną, działania ekipy Morawieckiego oceniono jako reaktywne. Nie przeszkodziło to jednak Klubowi w wystawieniu rządzącym "dobrej" noty. Pochwalono m.in. założenie Solidarnościowego Korpusu Wsparcia Seniorów i dodatkowe wsparcie w pandemii m.in. instytucji pieczy zastępczej czy rehabilitacji społeczno-zawodowej osób z niepełnosprawnościami.
Co rząd zawalił w 2020 r.?
Mocnym akcentem na świadectwie rządu jest dwójka z plusem w polityce zdrowotnej. Takie same oceny wystawiono też polityce zarządzania restrykcjami i transportowej.
W tematyce zdrowotnej władzy zarzucano chaotycznie wręcz podejmowane decyzje. Wytknięto też znacznie spóźnioną reakcje na drugą falę Covid-19 na jesieni. Rząd znacznie pogorszył też swoje relacje ze specjalistami ochrony zdrowia.
W aspekcie zakazów ekipa Morawieckiego miała wielokrotnie stanowić prawo z "dramatycznym naruszeniem zasad". Negatywnie oceniono ekspresowe tempo pracy nad wybranymi uchwałami, przez co były one pełne błędów. "Jakość regulacji była wątpliwa, a co gorsza powodowała znaczne problemy interpretacyjne" – czytamy w raporcie.
Kolejnym sztychem w rządzących było zwrócenie uwagi na całkowite odwrócenie procesu legislacyjnego. Klub Jagielloński wskazywał, że wielokrotnie prawo stanowiono na konferencjach prasowych. Premier lub ministrowie zapowiadali wtedy nadchodzące nakazy i zakazy, które były prawnie sankcjonowane dopiero parę dni po fakcie.
"Legislatorzy na podstawie tego, co zostało zaprezentowane, przekładali słowa rządzących na przepisy – nieraz w zupełnie innym brzmieniu niż wskazywano podczas konferencji prasowej" – gani premiera instytucja.
Ministerstwo Infrastruktury bez owijania w bawełnę zostało zaś określone "nieudolnie kierowanym urzędem". Narzekano na bardzo wolne tempo pracy nad zmianami w prawie w tym aspekcie.
Czy rząd sam wie, jakie restrykcje obowiązują?
Przykładów prawnego partactwa nie trzeba długo szukać. Jednym z ostatnich jest ogromne zamieszanie wokół obowiązujących w sylwestra ograniczeń. Swoją cegiełkę dołożył do harmidru sam premier Mateusz Morawiecki.
Jeszcze przed świętami było jasne, że 31 grudnia od godz. 19 do 1 stycznia do godz. 6 rano będą obowiązywać ograniczenia w przemieszczaniu się. Taki zapis widnieje w odpowiednim rozporządzeniu, więc Polacy szykowali się na "godzinę policyjną".
27 grudnia Morawiecki stwierdził jednak na konferencji, że żadnej "godziny policyjnej" nie będzie. Wypowiedzi przedstawicieli rządu zaczęły się wykluczać. Adam Niedzielski w Radiu ZET 29 grudnia zapowiedział bowiem, że mandaty jednak będą. Potwierdził to też rzecznik rządu Piotr Müller.
Ostatecznie, w tym dniu "obowiązywał apel"... co łamało już nawet zasady języka polskiego.