Na wiadomość, że rządowe ograniczenia działania biznesów nie skończą się po 17 stycznia coraz więcej biznesów deklaruje, że zamierza otworzyć swoje drzwi w ramach obywatelskiego nieposłuszeństwa. Zapytany o sprawę znany hotelarz Tadeusz Gołębiewski wskazuje, że "to nie jest bunt, to jest desperacja".
Gołębiewski był gościem programu "Newsroom". Został zapytany, czy obecnie obserwuje bunt niektórych przedsiębiorców, którzy mimo zakazów zamierzają działać w zwykłym trybie. Ekspert miał na ten temat nieco inne zdanie.
– Myślę, że to nie jest bunt, to jest desperacja. Ci ludzie nie mają już środków do życia i utrzymywania swoich przedsiębiorstw, pracowników – ocenił hotelarz.
Kolejne pytanie dotyczyło już samego Gołębiewskiego i tym, czy wbrew prawu także planuje otworzyć swoje placówki.
– Nie myślę, by otwierać biznes, nie mam nawet możliwości otworzenia tych hoteli. Przy ogromnych kredytach, jakie mamy, mógłbym sobie tylko zaszkodzić. Straciłbym zaufanie do siebie, inni ludzie straciliby zaufanie do mnie – wskazał.
Biznesmen wskazał też, jak przyjął poniedziałkową wiadomość ministra zdrowia Adama Niedzielskiego, który zapowiedział, że nie ma co liczyć na otwarcie gospodarki w najbliższym czasie.
– Pomyślałem, że mojej firmie będzie bardzo ciężko. Jeżeli lockdown zostanie utrzymany jeszcze dłużej niż do pierwszego (lutego), to będzie chyba niemożliwe... nie będzie możliwości przetrwania – smutno stwierdził gość "Newsroomu".
Gołębiewski zaznaczył też jednak, że rząd ma doradców i naukowców oraz lepsze niż on rozeznanie w obecnej sytuacji epidemicznej oraz zagrożeniach z jakimi związane może być otwarcie biznesu. Jego zdaniem na stokach czy w hotelach gdzie utrzymany jest reżim sanitarny "raczej trudno się zarazić".
Góralskie Veto po 17 stycznia
Jedną z grup która zamierza otworzyć swoje drzwi dla klientów są górale. Przypomnijmy, że mimo środka sezonu turystyka zimowa praktycznie stoi – nie działają stoki, noclegownie czy hotele, ani gastronomia.
Podhalańscy przedsiębiorcy ogłosili więc, że zamierzają otworzyć swoje działalności po 17 stycznia, niezależnie od wprowadzanych restrykcji.
– Jest to ostatni moment, żebyśmy mogli tej polityce rządu, która nas po prostu wykończy, powiedzieć veto. To nieprzypadkowa analogia do liberum veto. W Rzeczpospolitej Szlacheckiej chodziło o powstrzymanie tworzenia złego prawa, a my teraz też znaleźliśmy się w analogicznej sytuacji – mówi architekt Sebastian Pitoń, inicjator Góralskiego Veto z Kościeliska.
Dodał, że przedsiębiorcy konsultują swoje ruchy z prawnikami, dzięki czemu będą mogli bezpiecznie działać. W jego ocenie przedsiębiorcy nie mają wyjścia i zostali zmuszeni do takich kroków przez pandemię. Liczy, że akcja nabierze ogólnopolskiego charakteru.