– To nie jest żadne obchodzenie obostrzeń – na wstępie zaznacza Krzysztof Łukowicz, właściciel klubu Wolność. Jak podkreśla, on i inni przedsiębiorcy szukają sposobów na “prowadzenie działalności zgodnie z istniejącymi przepisami”. – Tak jak premier Morawiecki, Jadwiga Emilewicz czy inni działacze Prawa i Sprawiedliwości, którzy przecież nigdy swoich własnych przepisów nie łamią – zaznacza z przekąsem. W sobotę organizuje w swoim klubie imprezę z pompą i rozmachem niczym TVP-owski “Sylwester Marzeń”.
W gdańskim klubie "Wolność" w sobotę odbędzie się impreza inspirowana "Sylwestrem Marzeń" w TVP
Zamiast klubowiczów będą wynajęci statyści, wydarzenie będzie nagrywane w formie reality show pod hasłem #zostańwdomu
Właściciele klubów muzycznych w całej Polsce otwierają swoje biznesy, bo - jak mówią - są postawieni pod ścianą i muszą walczyć o przetrwanie swoje i swoich rodzin
Sytuacja finansowa właściciela gdańskiego klubu muzycznego “Wolność” jest dramatyczna.
– Nie załapaliśmy się na żadną tarczę PFR. Lokal otworzyliśmy w 2019 roku, więc nie udało się nam udokumentować spadku dochodu. Próbowaliśmy zwrócić się o pomoc w ramach Funduszu Wsparcia Kultury. Tego samego, z którego środków sfinansowano braci Golców – wyjaśnia nam Krzysztof Łukowicz, właściciel przybytku z Trójmiasta.
– My organizujemy w klubie również koncerty i wydarzenia kulturalne. Niestety, pomocy odmówiono. Nie wyjaśniono dlaczego, nie pozostawiono ścieżki odwoławczej –dodaje mężczyzna.
Tymczasem koszty, jakie ponosi w związku z utrzymywaniem zamkniętego klubu, to miesięcznie około 50 tysięcy złotych. Między innymi ZUS-y, podatek od nieruchomości, koncesje, czynsze, licencje muzyczne. – Nie działamy, ale rząd nie zrobił nic, żeby nam ulżyć, nie podarowano nam żadnej z opłat – żali się właściciel.
Zamknięcie klubu to też ogromne straty w towarze. – Kolejne 50 tysięcy złotych – wzdycha mężczyzna. – Kiedy zamknięto cmentarze na Wszystkich Świętych, rząd zobowiązał się zwrócić pieniądze producentom kwiatów i zniczy za zmarnowany towar. Mi nikt nie proponuje nawet złotówki za przeterminowane napoje i produkty spożywcze.
Krzysztof Łukowicz znalazł się w kropce. Ma trzech komorników na koncie, bank wypowiedział mu umowę kredytową na dom. Zabrano mu samochód. – Mieszkamy pod miastem. Nie mam czym wozić dziecka do szkoły. Nie mam już jak żyć. Jestem pod ścianą i muszę jakoś się bronić przed ostateczną katastrofą – mówi mężczyzna.
Jak otworzyć klub w lockdownie?
– Zakaz prowadzenia działalności jest niezgodny z Konstytucją – podkreśla Krzysztof Łukowicz. – To już nie jest tylko jeden wyrok sądu, to jest kilkadziesiąt spraw, w których polski system sprawiedliwości staje po stronie przedsiębiorców – zaznacza.
On sam, z powodu trudnej sytuacji, zaangażował się w ruch Strajku Przedsiębiorców. Posiadacze biznesów wspierają się, motywują, pomagają sobie w ponownym, bezpiecznym rozkręcaniu działalności.
– Mnie do motywu przewodniego sobotniego wydarzenia zainspirował pan Jacek Kurski, za co bardzo mu dziękuję – mówi Krzysztof Łukowicz. – Sylwester Marzeń TVP był zgłoszony do prokuratury, sprawą zajmował się sanepid. Nie stwierdzono żadnego łamania prawa. Więc ja też, nie łamiąc prawa, zrobię taką samą imprezę.
Wszystko odbędzie się pod hasztagiem #zostańwdomu. Do klubu nie będzie mógł wejść nikt ... poza wynajętymi statystami. Z osobami zainteresowanymi klub będzie podpisywał na wejściu umowy o dzieło. Jak czytamy w opisie wydarzenia, w ramach wynagrodzenia statyści otrzymają zapłatę, jak i “jakże rzadką w dzisiejszych czasach możliwość korzystania z baru i parkietu”.
Właściciel klubu chce, aby całe wydarzenie zostało zarejestrowane w stylu "reality show". Nie będzie scenariusza, wszystko będzie działo się na żywo. – Około półgodzinne odcinki będą później emitowane w ciągu tygodnia. Tak, żeby osoby, którym brakuje imprez, mogły je przeżyć we własnym domu – uśmiecha się mężczyzna.
Właściciel bardzo mocno przyłożył się do tego, żeby “nagranie” było jak najbardziej bezpieczne pod kątem sanitarnym. Cały klub będzie solidnie zdezynfekowany. Trwa również montaż systemu H+ PROTECTION S.A. - innowacyjnej technologii walki z wirusami.
– Badania i certyfikaty potwierdzają skuteczność rozwiązania w walce z COVID-19. System zgodnie z polskimi i niemieckimi badaniami jest w pełni bezpieczny dla ludzi – podkreśla mężczyzna. – Z takiego systemu korzystają m.in szpitale w Niemczech. Dezynfekcja sprawia, że w całej przestrzeni, gdzie działa, zostają wybite wszystkie koronawirusy.
Instalacja systemu w klubie Wolność to polski pilotaż. Dla producenta głośna, medialna impreza w klubie to spora reklama. – Dzięki temu nam udało się zainstalować ten system trochę taniej. Ale nawet gdybym miał w to włożyć dużo więcej, to bym to zrobił. Mi naprawdę zależy na bezpieczeństwie bawiących się – podkreśla właściciel klubu.
Z tej przyczyny, statyści będą proszeni o nakładanie maseczek. Wszystko ma odbywać się w najwyższym reżimie sanitarnym. – W związku z pandemią obowiązują nas wszystkich te same przepisy epidemiczne i zamierzamy się do nich stosować. Chcę, żeby wszystko odbywało się legalnie – zaznacza Krzysztof Łukowicz.
Kluby otwarte jak kościoły
– My nie chcemy, żeby ludzie chorowali, nie chcemy nowych ognisk epidemicznych, nie chcemy nikogo narażać – jeszcze raz podkreśla mężczyzna. Przedsiębiorcy próbują po prostu utrzymać się na powierzchni, przeżyć w trudnych czasach.
– Będziemy działali w takim samym reżimie jak galerie handlowe, sklepy albo kościoły. Zachowamy odstępy, nie zapełnimy klubu ludźmi do granic możliwości – deklaruje właściciel.
– Rządzący rozumieją to, że ludzie potrzebują chodzić do kościoła, bo to przynosi im ulgę. I to jest dla wielu osób szczególnie ważne w trudnych czasach pandemii. Ale inni radzą sobie z niepokojem w taki sposób, że potrzebują się wyżyć. I dlatego tak wiele osób domaga się otwarcia siłowni. Do nas również przychodzili ludzie, którzy potrzebowali się wyszaleć, potańczyć, pobawić. To też pomaga w walce ze stresem – zapewnia właściciel.
– O negatywnym wpływie pandemii na zdrowie psychiczne naukowcy alarmowali już od samego początku lockdownu. Wielu naszych klubowiczów mówi, że im taka weekendowa zabawa jest po prostu potrzebna dla zachowania równowagi. Widzimy ogromne zainteresowanie wydarzeniem, ludzie cieszą się, że będą mogli przyjść i się poruszać. To tym bardziej dodaje skrzydeł i motywacji – uśmiecha się Krzysztof Łukowicz.