Rachunki za ciepło na kilka tysięcy złotych. Mieszkańcy Spółdzielni mieszkaniowej im. W. Jagiełły w Łodzi przeżyli szok, kiedy dowiedzieli się, że za poprzedni sezon grzewczy przyjdzie im dopłacić kilkakrotnie więcej, niż w ubiegłych latach. “Dostałem rachunek na ponad 6 tysięcy, za tyle można ogrzać całą willę” - żali się jeden z lokatorów. Jak to możliwe?
Lokatorzy Spółdzielni Mieszkaniowej imienia Władysława Jagiełły na łódzkich Bałutach dostali kilkukrotnie wyższe rachunki za ciepło. Kwoty idą w tysiące
Winne sytuacji mają być zainstalowane przez spółdzielnię podzielniki ciepła
Eksperci podkreślają, że pomiar dokonywany przez urządzenia jest zawyżony. Niestety, podobnych sytuacji jest w całej Polsce mnóstwo
Historia mieszkańców osiedla na łódzkich Bałutach
Winnymi całej sytuacji mają być zainstalowane przez spółdzielnię podzielniki ciepła.
– Podzielniki zostały zainstalowane w 2019 roku – mówi pani Elżbieta Perlińska, lokatorka ze Spółdzielni Mieszkaniowej imienia Władysława Jagiełły na łódzkich Bałutach. – Mnie nikt nie pytał wcześniej o zgodę. Przyszedł pan, zamontował sprzęt i wyszedł. Nie było żadnej instrukcji jego użytkowania - ani na piśmie, ani słownej. Później pytałam o to innych mieszkańców osiedla. Okazało się, że nikt nie został poinstruowany.
– Ja sam zapytałem montera o to, jak działa taki podzielnik – mówi kolejny lokator, pan Antoni Babiak. – Zapewniał mnie, że wszystko będzie tak, jak do tej pory. Że nie odczujemy żadnej różnicy. Tymczasem różnica jest i to ogromna! Zwykła ludzka przyzwoitość wymagałaby tego, by nas przestrzec. Powiedzieć na wstępie - uważajcie na swoje grzejniki, każda zmiana temperatury w mieszkaniu nabija horrendalny rachunek – wzdycha mężczyzna.
Lokatorzy dowiedzieli się o tym w listopadzie, gdy przyszły rachunki ze spółdzielni. Wtedy posypały się też ich odwołania. – Ja pisałam w tej sprawie dwukrotnie. Odpowiedziano mi tylko raz. Prezes spółdzielni przekazała, że mogę sobie tę płatność rozłożyć na raty – mówi pani Elżbieta.
Spółdzielnia zarzuciła też mieszkańcom, że nie potrafią korzystać z ogrzewania. W opinii zarządców osiedla wyziębiają swoje domy i dlatego mają wysokie rachunki. Jak wysokie? Kwoty dopłat, jakie mieszkańcy otrzymali jesienią za poprzedni sezon grzewczy, naprawdę powalają.
– Moje mieszkanie ma niecałe 43 metry kwadratowe. Za ogrzewanie wyszło mi w sumie 4580 złotych – mówi pani Elżbieta. – Przed zainstalowaniem podzielnika wpłacałam zaliczkę na ogrzewanie w wysokości 1300 złotych i zdarzało się, że po sezonie miałam zwroty. Dużo pracuję, jestem pielęgniarką, zwykle mnie w tym domu nie ma i po prostu nie grzeję. Dodatkowo, w ubiegłym roku była ciepła zima – zwraca uwagę kobieta.
Pan Antoni za sezon grzewczy, za około 60- metrowe mieszkanie, zapłacił w sumie 6246, 26 złotych. – To jest okradanie w biały dzień, za takie pieniądze można ogrzać całą willę, a nie mieszkanie w bloku i to na pierwszym piętrze – denerwuje się mężczyzna.
Pan Antoni jest sfrustrowany, bo czuje, że dał się oszukać. – Moja żona, gdy zobaczyła rachunek za ciepło, prawie dostała zawału. Zadzwoniła do spółdzielni, a tam zaczęto ją straszyć komornikiem. Przez to zastraszenie, zebraliśmy oszczędności i zapłaciliśmy połowę tej kwoty. Teraz jestem zły, bo gdy dowiedziałem się ile osób ma podobny problem, poczułem, że dałem się ograbić – mówi mieszkaniec, który na osiedlu żyje już ponad 30 lat.
Lokatorzy zażądali w styczniu spotkania z władzami. Wcześniej prezes spółdzielni nagminnie unikała kontaktu z nimi. Spotkanie w końcu zorganizowano, ale ... z producentem podzielników.
– Na spotkaniu zapytałem, co to za urządzenie, na jakiej podstawie dokonuje pomiaru, jakie ma atesty czy licencje – wspomina pan Antoni. – Przedstawiciel naskoczył na mnie i zarzucił mi, że nie potrafię korzystać z ogrzewania. Na moje pytanie nie odpowiedział. A ja zastanawiam się, dlaczego na podstawie jakiegoś bubla ponosimy tak wielkie koszty? – zapytuje.
A jak, według producenta, należy zachowywać się w mieszkaniu?
– Nie otwierać okien, nie wietrzyć, nie zasłaniać, zrezygnować z firanek, zakręcać kaloryfer przy każdym wyjściu z domu – wylicza pani Elżbieta.
– My po mieszkaniu chodzimy w grubych swetrach, kamizelkach i filcowych kapciach. Tak bardzo boimy się tego, że znowu przyjdzie wysoki rachunek, że już niemal natrętnie zakręcamy po sobie z żoną kaloryfery. Został nam jakiś uraz psychiczny, boimy się, że jak znowu przyjdzie taka opłata, to nie damy sobie rady. To jest straszne, to jest nagonka – żali się pan Antoni.
Pani Elżbieta mówi wprost, że rachunku nie zapłaci. Po pierwsze dlatego, że nie ma na to pieniędzy - pensje w służbie zdrowia nie są za wysokie. A po drugie dlatego, że uważa, że to zwykła kradzież. Mieszkańcy osiedla coraz głośniej mówią o tym, że ze sprawą zwrócą się do sądu.
Uwaga na podzielniki ciepła
– Podzielniki kosztów ogrzewania nie są urządzeniami pomiarowymi, działają natomiast na podstawie algorytmu, który wylicza zużycie energii – wyjaśnia Ewelina Saja z Homebook.pl. – W praktyce oznacza to, że na wskazaniach podzielników nie znajdziemy ilości ciepła odebranego przez grzejniki, a widoczne wartości nie zawsze są wiarygodnym źródłem informacji o realnym zużyciu energii.
Jak tłumaczy ekspertka, na wszelkie różnice w wysokości obliczeń mają wpływ na przykład przepływ powietrza i temperatura pomieszczenia, a nawet montaż grzejnika.
To co mają zrobić mieszkańcy, w których domach takie podzielniki zainstalowano?
– Czeka ich zupełnie nowa era – mecenas Szczepan Barszczewski, który pomaga w sprawach odszkodowań grzewczych, nie pozostawia złudzeń. – Era kombinowania, jak się ogrzewać. Ludzie będą się uczyli jak “cwaniakować”, jak oszukać system. A ci, którzy będą chcieli żyć uczciwie - albo będą marzli, albo będą płacili wysokie rachunki. Lub wyłączą centralne ogrzewanie i zaczną się dogrzewać elektrycznie.
Jak przekonuje, w całej Polsce podobnych sytuacji jest mnóstwo. Jeden z jego klientów, po zamontowaniu podzielnika zaczął płacić tak wysokie rachunki, że musiał zdecydować się na skrajne kroki w celu oszczędzania.
– Chciał zejść do wysokości rachunków za ciepło takich, jak przed zainstalowaniem podzielnika. Na zimę zakupił flanelową pościel, grubsze kołdry, flanelową piżamę. Chodził wyłącznie w góralskich, bardzo ciepłych kapciach. Czasami nakładał czapkę. A żeby przebrać się do spania, to chodził do łazienki, bo w tym pomieszczeniu było najcieplej – wylicza prawnik.
Niektórzy do zimna się po prostu przyzwyczajają. – Gdy ludzie widzą, że to od podzielników zależy wysokość opłat za ogrzewanie, zakręcają grzejniki. Ale to pomaga niewiele, a z każdym rozliczeniem rocznym jest gorzej. Więc zakręcają bardziej i bardziej. Siedzą potem w zimnych mieszkaniach, co doprowadza do degradacji całego budynku, pojawia się pleśń i grzyb.
Jak podkreśla prawnik, w najlepszej sytuacji są lokatorzy, których mieszkania są “obłożone” z różnych stron innymi lokalami. Wtedy ciepło tak bardzo nie ucieka, a oni mogą “grzać się” tym, co wypuścili z grzejników sąsiedzi. Niektórzy kombinują i wyłączają wtedy swoje grzejniki. Co sprawia, że ich sąsiedzi mają wyższe rachunki, bo od nich ciepło “ucieka” do zimniejszego pomieszczenia za ścianą.
Czy można zdjąć podzielnik ciepła?
Jak podkreśla mecenas, zgodnie z prawem mieszkańcy mają prawo zażądać zdjęcia podzielnika ciepła, a jeśli to się nie wydarzy mogą go po prostu zdjąć sami. Mieszkańcy mają też prawo nie zgodzić się na jego założenie.
– Zgodnie z prawem energetycznym mieszkańcy mają prawo oczekiwać rozliczenia ryczałtowego - czyli średniej liczonej dla metra kwadratowego powierzchni użytkowej w rozliczanym budynku – wyjaśnia mecenas Szczepan Barszczewski.
Niestety, z jego doświadczenia wynika, że spółdzielnie mieszkaniowe naliczają w takich sytuacjach karne stawki przy rozliczeniu ryczałtowym. – Czyli nie stosują rozliczenia stawki według średniej mierzonej ogrzania metra kwadratowego, tylko uwzględniają inne współczynniki, na przykład dwu lub trzykrotność tej stawki. Ale jest to działanie nielegalne – zastrzega prawnik.
Może się zatem okazać, że bez batalii sądowej w sprawie podzielników się nie obejdzie.
Jak żyć z podzielnikami ciepła?
Eksperci wskazują na kilka uniwersalnych działań, dzięki którym możemy zadbać o to, by jak najmniej ciepła uciekało z naszych domów.
– “Zimne” mieszkania to częsta zmora osiedli blokowych. Nieocieplone ściany, nieszczelne okna, zła wentylacja, zapowietrzone kaloryfery - to wszystko może wpłynąć na niską temperaturę pomieszczeń. Warto zadbać w tym zakresie o uszczelnienie, w miarę możliwości - okien i drzwi, które są główną drogą „ucieczki” ciepła – mówi Ewelina Saja z Homebook.pl
Wymiana okien na bardziej szczelne ma pozwolić zwiększyć oszczędność nawet o 10 procent. Ważne jest również to, by nie zastawiać grzejników meblami czy zasłonami okiennymi. Należy również unikać układania na nich jakichkolwiek przedmiotów.
– Jednym ze sposobów na dogrzewanie mieszkań są coraz popularniejsze kominki elektryczne, w których źródłem ciepła jest termowentylator o mocy grzewczej w przedziale 1000-3000 W. Oprócz tego, że są źródłem ciepła, mogą stać się również estetycznym elementem wystroju – mówi ekspertka. Wadą mogą okazać się jednak wysokie koszty eksploatacji - litr bioetanolu kosztuje około 11–16 zł.
Jak się okazuje, ofiarą podzielników ciepła padła też jedna z naszych redakcyjnych koleżanek. Jej rada jest prosta: jeśli się da, uciekać z takiego mieszkania!
– Po pierwszym sezonie grzewczym dostałam 3,2 tysiąca złotych dopłaty. W kolejnym roku bardzo już na ciepło uważałam i stosowałam się do wszelkich zaleceń producenta. Zeszłam z rachunku i do zapłacenia miałam już "tylko"… 2 tysiące złotych. Zrezygnowałam z wynajmu tego mieszkania a teraz, kiedy widzę jakiś lokal, od razu patrzę na grzejnik. Jak widzę podzielnik - uciekam – przestrzega redaktor InnPoland.