Mimo wszechobecnego śniegu Kotelnica Białczańska kończy tegoroczny sezon zimowy. Przedstawiciel największego ośrodka narciarskiego na Podhalu wskazuje, że firma nie może dłużej czekać na decyzje rządu, a utrzymywanie stoku w gotowości to ogromne koszty. "Szkoda już na to nerwów. Nikt z rządu z nami nie rozmawia" – żali się.
Dobrze znana polskim narciarzom Kotelnica Białczańska zakończyła działalność w sezonie zimowym 2020/2021. Ośrodek nie zamierza utrzymywać stoków w gotowości, bo wiadomo, że nie ma co liczyć na otwarcie 1 lutego. Jak wskazuje przedstawiciel ośrodka, Kotelnica działała zaledwie 23 dni – od 5 do 28 grudnia.
– Decyzja rządu o przedłużeniu obostrzeń dla narciarstwa nas załamała – mówi Adam Marduła z biura prasowego Ośrodka Narciarskiego Kotelnica Białczańska. Dodaje, że otwarcie po 14 lutego także niewiele da ośrodkom narciarskim. Jedyną nadzieją jest teraz dobrze zaplanowana tarcza finansowa, bo obecne rozwiązania praktycznie omijają górskie wyciągi. Często firmy te poświęciły zaś ogromne środki na naśnieżanie stoków.
Marduła wskazuje, że nie ma już sił na komentowanie ostatniej decyzji rządu, dot. przedłużenia lockdownu dla wielu cierpiących z powodu rządowych obostrzeń branż.
– Szkoda już na to nerwów. Po raz kolejny wychodzi bowiem, że w supermarketach ludzie nie są narażeni na ryzyko zakażenia a na stoku już tak. Zastanawiamy się, gdzie są na to jakiekolwiek badania i ekspertyzy, ale oczywiście nikt nam ich nie przedstawi. Nikt z rządu z nami nie rozmawia. Nikt nie słucha naszych argumentów, racji, pomysłów – żali się przedstawiciel Kotelnicy.
Górale ogłosili start wyciągów 1 lutego
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, niektórzy właściciele ośrodków narciarskich zamierzają otworzyć się na turystów od 1 lutego, niezależnie od nakazów i zakazów wprowadzanych przez rząd. Zapowiedziało to już kilkanaście stacji w Beskidach.
Ponowne otwarcie stoków zapowiedział na konferencji prasowej Arkadiusz Matuszyński, przedstawiciel branży w Wiśle, Ustroniu i Istebnej. Jak przekonywał, narciarstwo jest "bardzo bezpiecznym" sportem, który nie wpływa na wzrost zakażeń COVID-19.
– Mogę tylko potwierdzić, że 1 lutego ruszamy razem, bo nie stać nas na dalsze przerwy. Nie mamy z czego pokrywać zaciągniętych zobowiązań, wypłat. Musimy pracować, bo inaczej padniemy – wtórował mu Waldemar Wiewóra, szef stacji Soszów, cytowany przez portal money.pl.
Przedsiębiorcy podkreślili, że zapowiedziana przez rząd dodatkowa pomoc dla regionów górskich jest ich zdaniem niewystarczająca przy skali zamknięcia gospodarki.