Po nocnym zamknięciu klubu Face 2 Face w Rybniku, gdzie funkcjonariusze użyli gazu i pałek do rozpędzania gości, przed tamtejszą komendą zaczął gromadzić się protestujący tłum. Właściciele placówki przekonywali, że mundurowi "weszli na lokal bez żadnej zgody, siłą, zaatakowali klientów". Policja odpiera zarzuty.
W nocy z soboty na niedzielę odbyła się interwencja policji w otwartym mimo obostrzeń klubie Face 2 Face w Rybniku. W akcji uczestniczyć miało blisko 150 policjantów z Rybnika i oddziałów prewencyjnych z Katowic.
Kilkaset osób miało pozostać przy wejściu do klubu po jego zamknięciu i przejawiać agresywne zachowania w stosunku do funkcjonariuszy. Policjanci zdecydowali się na użycie gazu, pałek, granatów hukowych i broni gładkolufowej. Wersje wydarzeń znacząco się jednak różnią, w zależności od zapytanej strony konfliktu.
Zgromadzenie przed komendą w Rybniku. Właściciele Klubu opowiadają o akcji
W niedzielę po południu przed rybnicką komendą policji zgromadziło się kilkadziesiąt osób, w tym właściciele zamkniętego klubu – Marcin Koza i Sandra Konieczny. Podczas konferencji prasowej przedsiębiorcy wskazali, że funkcjonariusze używali gazu w środku lokalu, na dowód czego mają liczne nagrania z kamer monitoringu.
– Weszli na lokal bez żadnej zgody, siłą, zaatakowali klientów. Gazowali nas w lokalu, przez co jedna z naszych klientek miała problemy z oddychaniem w górnej strefie lokalu; nie pozwolili nam jej sprowadzić na dół – relacjonowała Sandra Konieczny.
Właściciele wskazywali, że proszeni o zidentyfikowanie się funkcjonariusze przedstawiali m.in. jako James Bond czy Grzegorz Brzęczyszczykiewicz.
– Ja uważam, że wczoraj nie było interwencji policji. Nikt się nie wylegitymował. Do nas przyszli bandyci. Weszli, zaatakowali wszystkich ludzi, którzy pojawili się w naszym lokalu; ludzie byli wystraszeni, my również – wskazał zaś współwłaściciel lokalu Marcin Koza
Protestujący przed komendą mieli domagali się rozmowy z komendantem lub rzecznikiem prasowym policji. Wzywali też do dymisji funkcjonariuszy odpowiedzialnych za interwencję.
Zamknięcie klubu w Rybniku – stanowisko policji
"Decyzją Państwowego Inspektora Sanitarnego lokal został zamknięty, a decyzji nadano rygor natychmiastowej wykonalności. W związku z powyższym policjanci asystowali pracownikom sanepidu w doręczeniu dokumentu właścicielowi. Następnie mundurowi poinformowali uczestników imprezy o zamknięciu lokalu i konieczności wyjścia z klubu" – czytamy w komunikacie wydanym przez policję z Rybnika.
Funkcjonariusze informują, że duża grupa osób przed klubem "była nietrzeźwa i agresywna". Mieli też atakować mundurowych niebezpiecznymi przedmiotami. Gdy komunikaty o rozejściu się nie dały zamierzonego skutku, użyli środków przymusu bezpośredniego – utrzymują policjanci.
W wyniku interwencji zatrzymano trzy osoby i wylegitymowano 213 klubowiczów.
Wielka impreza w klubie w Nysie
To nie pierwszy raz, gdy mimo obostrzeń odbywają się wielkie imprezy w klubach muzycznych. W INNPoland.pl opisywaliśmy niedawno podobny przypadek nyskiego klubu.
Impreza w Nitro Club w Nysie (woj. opolskie) została zorganizowana jako "spotkanie budujące struktury partii Strajk Przedsiębiorców". Na miejscu pojawiły się prawdziwe tłumy: o godz 21 na wejście czekało 300 osób.
Na miejscu pojawiło się też kilkudziesięciu policjantów, którzy jednak postanowili nie interweniować i nie przerwali zabawy. W sieci pojawiła się za to... transmisja na żywo ze środka klubu. Na filmie nagranym przez Michała Wojciechowskiego ze Strajku Przedsiębiorców, widzimy ludzie bawiących się w ogromnym ścisku, bez maseczek.
– Nikt nie ma maseczki, nikt się nie boi jakichkolwiek wirusów – relacjonuje na nagraniu Michał Wojciechowski. – Chcieliśmy wam pokazać, jak opolskie wygrywa z reżimem, jak w opolskim się bawią wolni ludzie – dodaje.
Wcześniej pisaliśmy o wrocławskim lokalu, który również urządził imprezę z okazji "budowania struktur partii". Na jeszcze bardziej oryginalny pomysł wpadł natomiast gdyński klub Wolność, który zrobił imprezę inspirowaną... "Sylwestrem Marzeń" w TVP.