– Naszymi źródłami są obecni i byli pracownicy największych białoruskich zakładów, a także białoruskich kolei, którzy wskazywali nam nawet numery wagonów, którymi
przemycano papierosy. Żadna ze wskazanych w naszym reportażu osób, żadna firma nie zabrała głosu w sprawie. Milczą też organy ścigania i władze. Doskonale wiemy, że papierosy regularnie idą do Polski i na Litwę, wiemy też skąd – mówi „Rzeczpospoitej" Wolha Ratmirawa, dziennikarka Biełsatu i współautorka reportażu.