
Reklama.
– Zapomnijmy o wieku 60 czy 65 lat jako momencie schodzenia z rynku pracy. Ta cezura pochodzi z realiów demograficznych połowy XX wieku. Mamy spore szanse dożyć wieku 80 lat, a to by oznaczało, że łącznie z okresem nauki połowę życia spędzalibyśmy nieproduktywnie dla gospodarki, i ktoś musiałby nas finansować. To jest nie do utrzymania – powiedział w wywiadzie dla 300gospodarka.pl Paweł Dobrowolski, główny ekonomista PFR.
Wyższy wiek albo jeszcze niższe emerytury?
Ekspert dodał, że "obecni 30, 40, a nawet 50-latkowie będą żyli dłużej i w lepszym zdrowiu, zatem nie ma powodu myśleć, że będą niezdolni do pracy".– Jestem przekonany, że w najbliższej dekadzie, może dwóch, wyjdzie z użycia oficjalny wiek emerytalny. Mając 60, czy 70 lat nadal wielu z nas będzie pracować. Na szczęście z badań wychodzi, że starsi ludzie na całym świecie chcą pracować dłużej – stwierdził Dobrowolski.
Portal Business Insider Polska zauważył natomiast, że według raportu Instytutu Emerytalnego pt. "Przyszłość emerytalna", w przypadku utrzymania obecnego systemu emerytalnego, może on utrwalić niski poziom życia wśród ludzi w wieku emerytalnym.
PiS zmienia narrację w sprawie wieku emerytalnego
Swoimi prognozami na temat tego, na jakie emerytury mają szanse liczyć dzisiejsi młodzi dorośli, podzieliła się ostatnio prezes ZUS, Gertruda Uścińska. Tłumaczyła, że z wizją wieloletniej pracy "trzeba się oswajać", gdyż w niedalekiej przyszłości staż pracy przekraczający 40 i więcej lat "nie będzie niczym zaskakującym".– Pół wieku aktywności zawodowej może być normą. Tak, jak normą stawać się będzie życie dłuższe niż 70 czy nawet 80 lat – stwierdziła Gertruda Uścińska.