Masz już dosyć obostrzeń i zamierzasz odpocząć od Polski w zagranicznych kurortach? A najlepiej nie chcesz wydać zbyt dużo i dlatego w oko wpadł ci Zanzibar w Tanzanii, do którego bilety nie kosztują majątku? Zatrzymaj się tutaj. To nie jest najlepszy pomysł.
Polacy w 2020 i na początku bieżącego roku chętnie wybierali się na Zanzibar w ramach "odpoczynku od pandemii"
Do popularności tego kierunku przyczynili się celebryci oraz wiadomości o rzekomym braku koronawirusa w Tanzanii
Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna – pandemia nie ominęła Tanzanii, a władze zupełnie negują i ignorują wirusa oraz kwestie bezpieczeństwa
Nie naśladuj Wieniawy, Kurdej-Szatan czy Kukulskiej
Zanzibar zaczarował Polaków i z impetem wdarł się do czołówki ich ulubionych wakacyjnych celów.
– Zdecydowanie wyróżnia się Zanzibar, który spektakularnie awansował na 3. miejsce i jest tuż za Egiptem oraz Turcją – mówiła w grudniu o najpopularniejszych kierunkach podróży Klaudyna Fudala, rzeczniczka portalu Wakacje.pl w rozmowie z WP.
Kierunek ten stał się popularny m.in. dzięki zainteresowaniu celebrytów. Zanzibar w tym i ubiegłym roku odwiedziły m.in. Barbara Kurdej-Szatan, Julia Wieniawa, Agnieszka Dygant, Iwona Pavlović, Natalia Kukulska, Izabela Kuna, Joanna Racewicz i Marieta Żukowska.
Zanzibar to największa wyspa należąca do archipelagu o tej samej nazwie, największa na Oceanie Indyjskim. Należy w całości do Tanzanii. Turystów przyciąga tam przede wszystkim niesamowita egzotyczna przyroda i niesamowicie słoneczna pogoda – doskonała dla miłośników tzw. plażingu – ciekawa kuchnia oraz postkolonialna estetyka miasta Stone Town.
A i ceny są dość kuszące, jak na lot do "raju". Według Skyscannera lot w obie strony z Polski na Zanzibar oscyluje w granicach 2,3 tys. złotych.
Przyciąga też jeszcze jedna rzecz – rzekomy brak pandemii koronawirusa na wyspie.
Tyle że to fikcja. Tanzania nie przezwyciężyła pandemii, ale po prostu ją… zignorowała. Ostatnie teksty na koronawirusa przeprowadzono tam w kwietniu ubiegłego roku. Wtedy też zaczęto luzować koronawirusowe obostrzenia aż do zupełnego ich zniesienia. Jak to się stało i co było tego powodem?
– Pod koniec kwietnia miejscowe władze stwierdziły jednak, że testy na koronawirusa, które zostały dostarczone z zagranicy, są wadliwe – stwierdził w rozmowie z Onetem ambasador Polski w Tanzanii Krzysztof Buzalski.
Buzalski opisał, że służby prezydenta Johna Magufuli oddały kilka próbek do zbadania i wyniki testu okazały się pozytywne. Administracja prezydenta kilka dni później ujawniła, że były to próbki pobrane m.in. z owocu papai i od kozy, czego nie wyjawiono wcześniej testującemu laboratorium.
Wtedy wybuchł skandal i prezydent zdecydował, że kraj przestanie wykorzystywać testy z zagranicy, a ponieważ nie ma własnych, w ogóle nie będzie prowadzić masowego testowania.
W efekcie w Tanzanii zdiagnozowano zaledwie 509 przypadków wirusa i 21 zgonów, a jedynym wymaganiem wobec turystów wjeżdżających do kraju jest okazanie negatywnego testu na koronawirusa. Na samym lotnisku w Tanzanii obowiązuje pomiar temperatury ciała, noszenie maseczek, zachowanie dystansu i odkażanie rąk, ale już poza lotniskami te wymogi inie obowiązują.
Dodatkowo kraj zupełnie zrezygnował z programu szczepień, a zamiast tego zalecił inne, delikatnie mówiąc bardzo wątpliwe metody przeciwdziałania koronawirusowi.
W końcu sam prezydent kraju John Magufuli, ogłosił, że to modlitwy do Boga pokonały koronawirusa w Tanzanii.
Jednak Bóg musi w takim razie nie przepadać za niektórymi politykami tego kraju, ponieważ dwa tygodnie temu zmarł Seif Sharif Hamad, jeden z najważniejszych polityków Tanzanii – partia przyznała, że powodem był koronawirus. Śmierć poniósł także główny sekretarz prezydenta, ale w tym przypadku nie ujawniono przyczyny zgonu.
Także minister finansów Tanzanii, dementując w telewizji plotki o tym, że zachorował na COVID-19… dostał nagłego ataku kaszlu.
Teraz podróże do Tanzanii odradza nawet Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Ambasasda Polska w tym kraju przypomina w komunikacie, że "ostatnie oficjalne dane dotyczące COVID-19 władze Tanzanii upubliczniły 29 kwietnia 2020 roku" a "brak szerokiego testowania i bieżących informacji o liczbie zarażonych ze strony lokalnych władz uniemożliwiają ocenę faktycznego zagrożenia epidemicznego w tym kraju".
W oświadczeniu możemy też przeczytać, że "wg informacji nieoficjalnych zagrożenie takie zarówno w Tanzanii kontynentalnej, jak i na Zanzibarze, jest poważne".
Dlatego jeśli zamierzaliście się wybrać na Zanzibar, to lepiej jednak polećcie do jakiegoś innego kraju. Takiego, który rzeczywiście dba o bezpieczeństwo turystów i obywateli.