Znacie ten deszczyk emocji, który towarzyszy słowom "No dobrze, to jeśli chodzi o kaucję..."? Większość właścicieli mieszkań na wynajem rozumie, że prowadzi biznes, do którego czasem trzeba dołożyć z własnej kieszeni, a płacący najemca może stawiać wymagania. Zawsze jednak znajdą się wyjątki od reguły.
Zapytaliśmy trzy osoby o najgorszych właścicieli mieszkań, od których zdarzyło im się wynajmować lokal
Czasem właściciele mieszkań starają się zrzucić na mieszkańców np. koszt naprawy AGD
Niektórzy właściciele odmawiają również zwrotu kaucji, choć mieszkanie oddano w dobrym stanie
Kto powinien kupić pralkę?
Dawno, dawno temu, kiedy studenci jeszcze bywali na uczelniach, Adam poszukiwał własnego pokoju na wynajem. Budżetu nie miał dużego, rok akademicki miał zacząć się lada chwila – więc cudów nie oczekiwał.
Zręcznie omijając pułapki w stylu "wynajem jednego z dwóch łóżek w korytarzu mieszkania, po którym biegają dwa owczarki niemieckie", znalazł pokój w mieszkaniu studenckim, do którego wprowadził się po kilku dniach.
– Ze współlokatorami dogadywałem się nieźle, nie mieliśmy konfliktów. Ale zupełnie inaczej było z właścicielką mieszkania – wspomina.
Problemy zaczęły się po miesiącu, kiedy zepsuła się pralka. Wezwany specjalista postawił sprawę jasno: bardziej niż naprawiać stary sprzęt, opłacało się po prostu kupić nowy.
Tutaj jednak pojawił się problem. Właścicielka stanowczo odmówiła bowiem sfinansowania zakupu.
– Stwierdziła po prostu, że to nie jej problem, sprzęty działały i mają działać, ona nie będzie w to wnikać – opowiada Adam. Dodaje przy tym z przekąsem, że kobieta „przynajmniej była konsekwentna”: jego współlokatorzy mieli problem z odzyskaniem nawet stu złotych zainkasowanych przez fachowca.
Przepychanki związane z nową pralką trwały jeszcze miesiąc. Nowym sprzętem najemcy jednak długo się nie nacieszyli. Z początkiem stycznia cała trójka otrzymała od wciąż oburzonej właścicielki wypowiedzenie. Kroplą, która przelała czarę goryczy, było… zgłoszenie kolejnej usterki.
– Nie chodziło o coś małego. Mieszkanie było stare, od lat nie było tam pewnie remontu. Instalacja elektryczna zaczęła szwankować: raz mało mnie nie zabiła wybuchająca żarówka – mówi Adam.
A może po prostu właścicielka chciała zrobić pod ich nieobecność generalny remont?
– Coś ty, zaraz po naszej wyprowadzce ogłoszenie trafiło z powrotem na Gumtree – śmieje się mój rozmówca.
Wyrzucenie z mieszkania
Oburzenie na roszczeniowość lokatorów zdaje się być zresztą dość częstym motywem opowieści o konfliktach z właścicielami mieszkań. Podobnie do historii Adama zakończyła się przygoda z wynajmem jednego z warszawskich mieszkań przez młodą imigrantkę.
Niektórzy właściciele nie chcą wynajmować swoich mieszkań cudzoziemcom, jeszcze inni z wynajmem nie mają problemu, ale nie mogą zrozumieć, dlaczego cudzoziemiec nie może wynajmować „na czarno” nawet jakby chciała – do ubiegania się o rzeczy takie jak karta pobytu potrzebny jest adres zameldowania, nawet tymczasowy.
Dlatego też nasza bohaterka była bardzo szczęśliwa, kiedy udało jej się znaleźć kawalerkę w stolicy z (wydawać by się mogło) sensowym właścicielem. Pewnego dnia w kuchni popsuła się zmywarka – ale na takie sytuacje właściciel był przygotowany i wysłał do domu współpracującego z nim "złotą rączkę".
– Fachowiec naprawił usterkę bez problemów – ale stanowczo odmówił założenia maseczki – wspomina dziewczyna. – Po tym, jak wyszedł, zadzwoniłam więc do właściciela mieszkania i poprosiłam, żeby w przyszłości dopilnował, żeby jest współpracownicy stosowali covidowe środki ostrożności – dodaje.
W odpowiedzi dziewczyna usłyszała, że "robi problemy" i… może już szukać nowego mieszkania. Z pomocą znajomych szybko udało jej się znaleźć nowy lokal, ale aż do dzisiaj jest pod niemiłym wrażeniem tego, jak została potraktowana.
Landlord i kaucja
O ile poprzedni właściciele aż do przesady cenili sobie spokój, historia Marka zaczyna się w trochę inny sposób. Trafił on bowiem na właściciela, który do swojego mieszkania był niezwykle przywiązany i nie wyobrażał sobie dłuższego z nim rozstania. Lokatorzy byli więc regularnie wizytowani przy okazji przekazywania pieniędzy za wynajem – a właściciel nie omieszkał informować, kiedy coś mu się nie podobało.
– Kiedyś usłyszałam, że w łazience śmierdzi i mam poprawić moje zachowanie. Tak, na kwadrans przez przyjściem landlorda ośmieliłem się skorzystać z toalety... – opowiada.
Właściciel nie odwiedzał jednak mieszkania tylko po to, żeby komentować fakt, że jest ono zamieszkane. Czasem po prostu musiał coś zabrać z piwnicy lub z pawlacza. Choć jedno i drugie było wymienione w ofercie wynajmu, w praktyce okazało się, że najemcom nie wolno z nich korzystać.
Ukoronowaniem wszystkiego było jednak to, co stało się po wyprowadzce. Właściciel mieszkania akurat nie było w Warszawie, odbiór mieszkania przeprowadził więc pośrednik.
– Przed wyprowadzką sprzęty zostały odkurzone, ich użyteczność sprawdzona, brak mechanicznych uszkodzeń sprzętu orzeczony w protokole zdawczo-odbiorczym, a jedna ściana, która miała uszkodzenia farby, została odmalowana – wylicza Marek.
Na papierze wszystko więc wspaniale – ale na tym kontakt z właścicielem urwał się na dwa miesiące. Po wielu nieodebranych telefonach Marek otrzymał w końcu maila z informacją, że... kaucji w wysokości 2,5 tys. zł nie odzyska. Powody?
– "Zepsuty" odkurzacz (w którym trzeba było po prostu wymienić worek), przepalona żarówka czy... zakurzony parapet – wzdycha Marek. Właściciel nie omieszkał też doliczyć do rachunku "istotne obciążenie finansowe", jakim był kosztu odesłania routera do dostawcy usług internetowych.
Zwłaszcza ten ostatni punkt bardzo Marka zdziwił: router można było spokojnie odesłać na koszt dostawcy. – Pomyślałem sobie, że może nie wiedział i zapłacił, to akurat było możliwe – mówi.
Nasz bohater zbyt jednak uwierzył w prawdomówność właściciela: ostatnio dostałem wiadomość od dostawcy, że obciążają mnie na 50 zł za niezwrócenie routera. I myślę, że tutaj można postawić kropkę – wzdycha.