Dobrze usłyszeliście. Żyjemy w czasach "Wielkiej Panoramy" albo "Globalnym Panini". Jako że social media wprowadziły specjalne algorytmy, które wychwytują słowa kluczowe związanie z globalną pandemią koronawirusa, internauci postanowili z nimi walczyć. By ominąć obcinanie zasięgów postów wielu zaczęło posługiwać się kodem.
Serwisy społecznościowe takie jak Facebook, Twitter czy Instagram postanowiły twardo walczyć z dezinformacją na temat pandemii Covid-19. Jak pisze Reuters, koncern Marka Zuckerberga tylko od października do grudnia 2020 r. zlikwidował 1,3 fałszywych kont i 12 milionów wpisów szerzących nieprawdziwe informacje o szczepionce na Covid-19.
Facebook wskazywał, że będzie ograniczał zasięgi postów w aplikacjach firmy, jeśli uzna publikowane treści o Covid-19 za niezgodne z prawdą. Podobną politykę ogłosił też Twitter.
Użytkownicy social mediów obawiają się, że ich posty także mogą zostać wciągnięte w wir walki z teoriami spiskowymi i dezinformacją. Dlatego zaczęli prewencyjnie unikać słów i fraz takich jak "Covid-19" czy " global pandemic". Zamiast tego zaczęli posługiwać się synonimami, które często wywołują uśmiech na twarzy.
Najlepszy kryptonim jaki znaleźliśmy to chyba "Global Panini" – sama myśl wielkiej jak cała Ziemia przypiekanej włoskiej kanapce sprawia, że cieknie nam ślinka. Absurd całego wyrażenia sprawia też, że trudno jest powstrzymać wesołość.
Innym przykładem popularnym w social media jest "Global Panorama", która brzmi mniej pysznie, ale za to artystycznie.
Najstarsza wzmianka o Globalnym Panini na Twitterze jaką znaleźliśmy pochodzi z 13 kwietnia. Z panoramą jest trudniej złapać początek trendu, bo słowo pojawia się w wielu innych kontekstach.
Oczywiście nie sądzimy, że wszyscy internauci używający zamienników są łasi na kliki. Duża cześć z nich jest po prostu zachwycona nowymi prześmiewczymi terminami i używa ich ze sporą dozą ironii.
Facebook oznaczy strony satyryczne
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl Facebook bardzo poważnie traktuje kwestię satyry.
Koncern ogłosił, że zaczyna testowanie etykiet pod treściami z poszczególnych fanpage’ów. Etykiety te to: "funkcjonariusz publiczny", "strona fanowska" i… "strona satyryczna". Jak stwierdziła platforma, ma to pozwolić użytkownikom "lepiej zrozumieć skąd pochodzą treści".
Szczególne zainteresowanie w tej informacji wzbudza ta ostatnia kategoria – strona satyryczna. Najwyraźniej niektórzy użytkownicy mają czasem problem w wyczuciu, kiedy dane treści są satyrą albo trollingiem, a kiedy nie, co pewnie częściej zdarza się nowym “w internetach".
Wydaje się więc, że amerykańska firma woli dmuchać na zimne i woli nie narażać swoich użytkowników na niezrozumienie sarkazmu. Jakże uczynny, wcale nie protekcjonalny ruch.